Dla gospodarzy mecz lepiej rozpocząć się nie mógł. W 4. minucie po odbiorze i dograniu Piotra Szumińskiego formalności dopełnił Grzegorz Janusz. Bielszczanie usiłowali pójść „za ciosem”, wyprowadzali kolejne akcje, ale zamiast podwyższenia rezultatu, ich sytuacja uległa poważnej komplikacji. W 40. minucie sędzia ukarał po raz drugi żółtą kartką Pawła Szumińskiego, który usiłował przerwać wznowienie gry przez golkipera ROW-u. Konsekwencja to „cegła” i konieczność rywalizacji już po przerwie w liczebnym osłabieniu...

Scenariusz drugiej części okazał się tyleż niespodziewany, że w 47. minucie „dwójka” Podbeskidzia fetowała gola. Bartosz Martosz asystował, a notujący świetne wejście z ławki rezerwowych Michał Stempniewicz akcję sfinalizował. Podrażnieni piłkarze z Rybnika zareagowali kilkoma sytuacjami, obijali słupek i poprzeczkę „świątyni” bielszczan, aż wreszcie w 56. minucie po rzucie rożnym Kamil Spratek dał swojej drużynie trafienie kontaktowe. Niemal równo po godzinie miejscowi, nic sobie nie robiąc z mniejszej ilości zawodników na murawie, wtórnie zaskoczyli rybnicką defensywę. W „16” sfaulowany został Pi. Szumiński, a z 11. metrów pewnie na 3:1 uderzył Maciej Felsch.

Kolejne 2 kwadranse potyczki to napór ROW-u. – Realizowaliśmy nasze założenia w niskiej obronie, chłopcy bardzo mocno pracowali. Nawet wymuszone zmiany spowodowane kontuzjami nas nie wytrąciły z równowagi – opowiada Tomasz Górkiewicz, trener bielskich rezerw. I choć w 90. minucie przyjezdni ponownie zdobyli bramkę kontaktową, to na koniec w 95. minucie, po wygranym pojedynku główkowym przez Felscha, solowy rajd przeprowadził Maksymilian Biskup, którego nie zastopował żaden z obrońców konkurenta, jak i golkiper.