Tomasz Skowroński w STREFIE WYWIADU: Nie przywieźliśmy z Gliwic krążka. Przywieźliśmy coś o wiele ce
W miniony weekend odbyły się Młodzieżowe Mistrzostwa Polski kobiet w futsalu U-18. Rekord Bielsko-Biała otarł się o podium. Trener Tomasz Skowroński – kolejny gość STREFY WYWIADU – przed wyjazdem do Gliwic deklarował chęć walki o medale. Zabrakło niewiele. Z naszym rozmówcą wróciliśmy do turniejowych wydarzeń, poruszyliśmy także temat kondycji kobiecego futbolu.
SportoweBeskidy.pl: Jak przebiegały wasze przygotowania do Mistrzostw Polski? Tomasz Skowroński: Przygotowania rozpoczęliśmy początkiem grudnia, po krótkiej przerwie po zakończeniu rundy jesiennej na dużym boisku. Nie marnowaliśmy czasu nawet w okresie świąteczno-noworocznym. Spotykaliśmy się systematycznie, główny nacisk kładąc na weekendowe zajęcia. Mieliśmy wtedy możliwość zebrania wszystkich dziewczyn w jednym miejscu. Dlatego też odbywaliśmy treningi w soboty i niedziele – dwa dziennie. Przy okazji chciałbym podziękować trenerom – Andrei Bucciolowi i Bartkowi Nawratowi. Przyjęli zaproszenie do udziału w treningach z naszym zespołem, dzielili się swoimi wskazówkami i uwagami.
SportoweBeskidy.pl: Zapowiadałeś walkę o medal. Zakończyliście rywalizację na 4. miejscu. T.S.: Rozpoczynając przygotowania mieliśmy ustalony skład na mistrzostwa. Zgłosiliśmy do rozgrywek 13 dziewczyn (kadra na rozgrywki może liczyć 14 zawodniczek). Przyświecał nam wtedy jeden cel – celujemy w krążek i możliwie jak najwyższy stopień podium. Końcem grudnia otrzymaliśmy powołanie dla naszej zawodniczki na konsultacje kardy narodowej do lat 17-stu. Nie potrafię zrozumieć tej terminowej kolizji z mistrzostwami Polski, bo przecież rozgrywki futsalu są prowadzone przez PZPN. Jedna z drużyn z drugiego końca Polski, która miała się liczyć w walce o medale, przez to na mistrzostwach się nie pojawiła. Tydzień przed turniejem finałowym jedna z zawodniczek doznała kontuzji wysiadając z autobusu. Uraz kolana wykluczył ją z gry. Dzień przed mistrzostwami stwierdzono u innej zawodniczki stadium choroby, które wyklucza ją z gry do wiosny. Tego samego dnia kolejna, podczas przerwy w szkole, złamała palec w prawej ręce poprzez uderzenie... książką do języka niemieckiego. Podobno język niemiecki to twardy język, ale nie wiedziałem, że aż tak! Myślałem, że ilość absurdalnych sytuacji wykorzystaliśmy już na cały rok. Jednak nie. W pierwszym meczu na mistrzostwach, jak się później okazało, nasza bramkarka złamała palec po wślizgu zawodniczki z Prószkowa i broniła ze złamanym palcem przez cały turniej. Czy czwarte miejsce to sukces? Dojście do fazy półfinałowej było przy tak małej ilości zawodniczek czymś nadzwyczajnym. W półfinale spotkaliśmy się w drużyną Rolnika Biedrzychowice, która broniła tytułu Mistrza Polski. Rywal dysponował pełną kadrą 14 zawodniczek. My nie mieliśmy nawet możliwości wymiany czwórkowej. Poza tym to był dla dziewczyn czwarty mecz w trakcie dwóch dni. Zagrały bardzo dobrze, ale nie były fizycznie w stanie tego meczu wygrać. W pojedynku o brąz doszło do tego, że skrajnie zmęczone dziewczyny, mocno poobijane, dwie z połamanymi palcami, musiały zagrać w piątkę. Dwie zawodniczki na skutek kumulacji żółtych kartek musiały zostać odsunięte od meczu. W ten sposób mieliśmy wyjściową "czwórkę" i jedną zawodniczkę na zmianę. Broniliśmy się niejednokrotnie stwarzając duże zagrożenie pod bramką drużyny Unifreeze Górzno, która miesiąc temu została Mistrzem Polski U-16. Worek z bramkami rozwiązał się w drugiej połowie. Naszym dziewczynom dosłownie leciały łzy w trakcie gry z bólu, cierpienia, skrajnego wyczerpania, ale od każdej słyszałem "chcę jeszcze walczyć!". W końcowej fazie meczu strzeliliśmy honorową bramkę, która cieszyła jak mało która. Czy czwarte miejsce w Polsce to sukces? Nie przywieźliśmy z Gliwic krążka. Przywieźliśmy coś o wiele cenniejszego.
SportoweBeskidy.pl: Wygrany 4:2 mecz ćwierćfinałowy z Naprzodem Sobolów był tym najlepszym w waszym wykonaniu? T.S.: Zdecydowanie tak. Sobota, czyli faza grupowa w naszym wykonaniu była po prostu słaba. Szczęśliwie wyszliśmy z grupy do niedzielnej fazy pucharowej. Widać było po większości zawodniczek, że nie potrafią się odnaleźć na boisku mając w głowie to, co się działo z naszą kadrą na kilka godzin przed mistrzostwami. W niedzielę o 8:50 graliśmy ćwierćfinał z bardzo dobrze prezentującą się drużyną Naprzód Sobolów. Wygrała swoją grupę zdobywając komplet punktów i strzelając aż 18 bramek, straciła tylko dwie. Długie rozmowy, motywacja, pozwoliły na wręcz szaleńczą grę w naszym wykonaniu. Tym meczem, piękną grą i zaangażowaniem zaskarbiliśmy serca kibiców, obsługi mistrzostw i nawet drużyn przeciwnych. Bardzo ważna była tutaj rola naszych wspaniałych kibiców, bezsprzecznie najgłośniejszych. Finalnie wygraliśmy 4:2 strzelając przepiękne bramki. Bardzo dużo zdrowia nas ten mecz kosztował, ale opłaciło się. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy za nas trzymali kciuki zarówno w Gliwicach na trybunach, jak i przed ekranami telewizorów czy monitorów. Gospodarze zadbali o to, aby nasi najbliżsi mogli śledzić nasze poczynania na żywo.
SportoweBeskidy.pl: Zostawmy już temat gliwickich mistrzostw. Porozmawiajmy o kobiecym futbolu w szerszym kontekście. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z kobiecą piłką? T.S.: W styczniu 2012 roku decyzją pana prezesa Janusza Szymury miała nastąpić zmiana trenera w drużynie sekcji kobiecej. Trenerem został Witold Zając, a ja dostałem propozycję objęcia posady II trenera. Nie wahałem się nawet chwili. Nie miałem wcześniej kontaktu z piłką kobiecą. No może poza tym, że studiowałem z piłkarkami nożnymi z Polski i Słowacji. Potraktowałem to jako ciekawe wyzwanie. Mieliśmy odbudować drużynę kobiecą i utrzymać ją w II lidze. Udało się. W marcu 2013 roku trener Zając objął posadę szkoleniowca w Katowicach. Ponieważ pracowałem z tą drużyną, zostałem jej I trenerem, a moim asystentem został Jakub Budzich. Miesiąc przed rozpoczęciem rundy rewanżowej dysponowaliśmy kadrą 8 zawodniczek , zajmowaliśmy miejsce spadkowe. W połowie marca podaliśmy tej niewielkiej grupie dziewczyn plan 3-letni. Planem na tamtą rundę było wyjście z „czerwonego pola”. Ponownie udało się uniknąć spadku do niższej ligi. Mogliśmy dzięki temu dalej realizować założony plan.
SportoweBeskidy.pl: Pamiętasz początki kobiecego futbolu w Rekordzie? T.S.: Sekcja kobieca funkcjonuje w Rekordzie o 8 lat. Pomysłodawcą i założycielem pierwszej trenującej grupy był trener Witold Zając. Jeżeli chodzi o historię drużyny, to skieruje czytelników na stronę internetową drużyny dziewczyn. Stronę prowadzą nasze zawodniczki – Rekord Dziewczyny.
II liga kobiet - sezon 2014/2015
SportoweBeskidy.pl: W klubie z Cygańskiego Lasu funkcjonują dwa zespoły kobiece, występują na poziomie II i III ligi. Można powiedzieć, że sekcja prężnie się rozwija? T.S.: Pan prezes Janusz Szymura rok temu podczas spotkania, na którym władze miasta wręczały odznaczenia naszym dziewczynom za osiągnięte wyniki sportowe, powiedział, że "piłka nożna kobiet to najszybciej rozwijająca się dyscyplina sportu na świecie". W stu procentach się z tym zgadzam. Kluby kobiece, czy drużyny kobiece funkcjonujące w klubach męskich stale się rozwijają, więc i my ujęliśmy to we wspomnianym planie 3-letnim. Udało się doprowadzić do tego, że aktualnie w Rekordzie mamy 48 regularnie trenujących dziewcząt. Niezbędnym okazało się stworzenie drużyny rezerwowej i dzięki przychylności władz naszego klubu udało się do tego doprowadzić.
SportoweBeskidy.pl: Trzon zarówno pierwszej, jak i drugiej drużyny stanowią młode zawodniczki. W jaki sposób trafiają do Rekordu? T.S.: Zarówno w II jak i III lidze mamy jeden z najmłodszych zespołów. Żeby było śmieszniej – również jeden z najniższych. Na przykład średnia wzrostu najczęściej wychodzącej podstawowej "11" w pierwszym zespole to 162 cm. Średnia wieku tego samego zespołu wynosi 19 lat. W drużynie rezerwowej średnia wieku wszystkich grających tam zawodniczek wynosi niecałe 16 lat. Z 48 dziewcząt trenujących u nas, 12 przybyło z innych klubów kobiecych oraz klubów, w których trenowały w grupach młodzików lub trampkarzy z chłopakami. Poza dziewczynami z Bielska mamy również zawodniczki z okolicznych miejscowości takich jak – Bujaków, Czechowice, Jaworze, Górki Wielkie, Rudzica, Roztropice, Kozy oraz z Brzeszcz, Cieszyna, Strumienia, Świętochłowic, Katowice, Żor, Żywca, a nawet jedną dziewczynę z Ukrainy. Nasz klub ma dużo atutów, które sprzyjają rozwojowi młodych ludzi. Warto wspomnieć, że trzy lata temu mieliśmy jedną zawodniczkę w Szkole Mistrzostwa Sportowego Rekord. Aktualnie w naszej szkole jest już dziewięć, w tym dwie reprezentantki Polski. Występy w reprezentacji Śląska zanotowało już siedem zawodniczek. Cieszy duża popularność naszego zespołu. Co ma na to szczególny wpływ? Niepowtarzalna atmosfera. Jesteśmy w Rekordzie jak rodzina, każdy każdemu pomaga. Jeżeli ktoś upada, momentalnie cały zespół staje za nim murem. To właśnie jeden z kluczowych powodów. Dobrze wygląda to od strony boiska, szatni i tego co jest poza klubem. Mało który klub jest również w stanie zapewnić tak fachową opiekę nad zawodnikiem w przypadku urazu czy kontuzji. Jest na prawdę wiele powodów, dla których chcą do nas przychodzić nowe zawodniczki, a te które od nas odchodzą, są wiodącymi zawodniczkami w innych zespołach. Na koniec dodam, że pięć naszych piłkarek zadebiutowało w Ekstraklasie.
SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz rundę jesienną w wykonaniu swojego zespołu? Na półmetku rywalizacji w II lidze zajmujecie trzecie miejsce. T.S.: W Polsce są cztery II ligi. My gramy w południowo-zachodniej i jest ona najmocniejsza. Obejmuje województwa śląskie, opolskie i dolnośląskie. Każdy z każdym może wygrać, zremisować i przegrać. Nieraz o wyniku końcowym decyduję bardzo niewielkie detale. Pierwsze sześć spotkań wygraliśmy. Zasiedliśmy na fotelu lidera. Kolejne trzy kolejki to remis i dwie porażki. Przyczyny takiego finiszu były dwie. Brak kilku podstawowych zawodniczek i zbyt duża pewność siebie u niektórych po wspomnianej serii zwycięstw. Mamy tyle samo punktów co pierwszy i drugi zespół, ale ze względu na bezpośrednie pojedynki plasujemy się na trzecim miejscu. To dobry wynik. Jesteśmy na trzecim miejscu i możemy atakować pierwszą pozycję.
III liga kobiet - sezon 2014/2015
SportoweBeskidy.pl: Jak będzie przebiegał okres przygotowawczy do rundy rewanżowej i o co powalczy twój zespół? Awans jest celem? T.S.: Okres przygotowawczy zaczynamy na przełomie stycznia i lutego. Na początek zaplanowaliśmy testy motoryczne. Pierwszy zespół rozegra sześć sparingów. Młodsze zawodniczki będą się przygotowywać pod kątem Mistrzostw Polski w futsalu do lat 14, które odbędą się w Głogówku w połowie lutego. Drużyna rezerwowa rozpoczyna wiosenne rozgrywki 21-22 marca, pierwszy zespół 11-12 kwietnia. Pan prezes dał "zielone" światło na awans. Celem minimalnym jest miejsce na podium. Jeżeli uda nam się wyeliminować te elementy, które przy końcówce jesieni były złe, to będziemy się mocno liczyć w walce o wyższą ligę.
SportoweBeskidy.pl: Poziom kobiecego futbolu w Polsce podnosi się. Co zrobić, żeby było jeszcze lepiej? T.S.: Poziom stale się podnosi. Obserwujemy coraz większe zainteresowanie kobiecą piłką nożną. Powstaje w ostatnim czasie bardzo dużo klubów lub drużyn kobiecych przy istniejących już klubach. Pomysłów na to, co zrobić, żeby było lepiej jest sporo. Dla mnie ważniejsze jest jednak to, aby nie robić ruchów, które burzą to, na co się pracuje cały czas. Wiele jest niedopracowanych przepisów i kontrowersyjnych decyzji, przez co pojawiają się niepotrzebne spięcia. Przede wszystkim należy zadbać o to, aby oczyścić atmosferę. Jeżeli ktoś nie ma zamiaru działać na rzecz dobra wspólnego, to niech przynajmniej nie przeszkadza tym, którym zależy na rozwoju kobiecej piłki.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. T.S.: Dziękuję. Rozmawiał: Krzysztof Biłka