W jego następstwie, reprezentując TS Mitech Żywiec, jego prezes Jan Szupina złożył zażalenie, kierując je bezpośrednio do Cezarego Kuleszy, prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. W opisie wydarzeń związanych z rywalizacją barażową zwrócił uwagę na fakt desygnowania na głównego arbitra Sylwii Biernat z... Krakowa, będącej jednocześnie członkiem Kolegium Sędziowskiego w Małopolskim Związku Piłki Nożnej. – Nasza drużyna prowadziła 1:0 i w dalszym ciągu posiadała nie tylko optyczną przewagę, ale również wiele szans na podwyższenie wyniku. Moim zdaniem sędzia zorientowała się, że drużyna UKS Wisła Kraków może stracić szanse na wygraną. Postanowiła działać i przy pierwszej okazji (gra faul obu zawodniczek) ukarała tylko naszą zawodniczkę, stosując najwyższy wymiar kary tzn. czerwoną kartkę. Zawodniczka Wisły nawet nie została upomniana. W protokole pomeczowym, którego nie podpisał kierownik naszej drużyny, pani sędzia opisała to zdarzenie jakoby zawodniczka Mitechu o mało nie była przyczyną poważnego urazu, a nawet śmierci. Nadmieniam, że zawodniczka Wisły natychmiast wstała z murawy i wykonała „samosąd” na naszej zawodniczce, powodując jej upadek, na co również nie zareagowała pani sędzia – wspomniał sternik klubu z Żywca, przypominając zarazem, że w ciągu 11 lat gry Mitechu w Ekstralidze bezpośrednia czerwona kartka nigdy żadnej piłkarce żywieckiego zespołu nie została przyznana. Podkreślił, że klubu nie stać na formalne odwołanie, ale opisane zdarzenia zasługują na nagłośnienie. – Z takim działaniem ludzi odpowiedzialnych za piłkę nożną kobiet w Polsce nie spotkałem się w całym życiu, w którym piłce nożnej poświęciłem dotychczas 67 lat – nadmienił Szupina.

Co ciekawe, do Mitechu wpłynęła odpowiedź z Polskiego Związku Piłki Nożnej, podpisana przez Łukasza Wachowskiego, sekretarza generalnego PZPN, oraz Adama Kaźmierczaka, wiceprezesa PZPN. W kontekście budzącej zasadne wątpliwości kwestii sędziowskiej czytamy: – Z uwagi na rangę meczu, tj. awans do kobiecych rozgrywek centralnych, kierowaliśmy się wyznaczeniem na sędzię główną arbitra uprawnionego do prowadzenia meczów Orlen Ekstraligi kobiet. Biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące omawianej sprawie, tj. ustalenie w dniu 19 sierpnia br. meczu barażowego na dzień 21 sierpnia br. (środek tygodnia) nie było fizycznej możliwości wyznaczenia innej obsady niż delegowana. Zapewniamy, iż w przypadku dokonywania obsady sędziowskiej niezależnie od rangi zawodów, zawsze staramy się zapewnić najlepszych arbitrów, gwarantujących doskonałą znajomość przepisów oraz bezstronność. Jak stanowią Przepisy Gry w piłkę nożną – decyzje sędziego są ostateczne. Prosimy pamiętać, iż ocena pracy zespołu sędziowskiego przez zainteresowane kluby jest niezwykle subiektywna.

W Mitechu owe wyjaśnienia przyjęto z dużym dystansem, a już następnego dnia prezes klubu wtórnie odpowiedział... szefowi związku. – Nie mógł Pan przypuszczać, że odpowiedź zawierać będzie tylko półprawdy, które całkowicie wypaczają przebieg wydarzeń, m.in. z 19 sierpnia br. Obaj Panowie piszą, że propozycja PZPN została zaakceptowana przez zainteresowane kluby, ja natomiast informuję Pana, że w ogóle na tym spotkaniu nie mówiono o fakcie sędziowania meczu przez arbitrów z Krakowa. Gdyby bowiem ujawniono, że sędzią będzie arbiter z Krakowa i bez obserwatora z centrali PZPN to oświadczam Panu, że do przyjęcia ustaleń w tej formie nigdy by nie doszło nawet, gdyby ten fakt był tożsamy z oddaniem meczu walkowerem lub jednostronnego wycofania się z baraży. Nie wydaje mi się, że w XXI wieku w 40-milionowym kraju nie można znaleźć obsady sędziów z województwa opolskiego lub innych przyległych województw do śląskiego lub małopolskiego. Obaj Panowie nie ustosunkowali się do moich uwag w sprawie oceny przebiegu meczu i poziomu sędziowania, gdyż wg obu Panów jest to sprawa subiektywna, a zatem obaj uważają, że wszystko, a zwłaszcza praca arbitra odbywało się prawidłowo – przyznaje Jan Szupina.

Czy i tym razem klub z Żywca doczeka się odpowiedzi? – Nie liczę na żadne takie pismo. Tym bardziej, że nie da się cofnąć tego, co się wydarzyło, ani w żaden sposób zrekompensować nam krzywdy, jaką wyrządzono. Najbardziej przykre i bulwersujące jest jednak to, że nikt w PZPN nie potrafi uderzyć się w pierś. To my nie mamy racji, to my się czepiamy, a przecież dołożono wszelkich starań, aby wszystko odbyło się – nazwijmy to – profesjonalnie – tłumaczy prezes TS Mitech.