Kolejną stratę punktów „Fiodory” zanotowały w Hażlachu i była ona o tyle dotkliwa, że na przestrzeni meczu goście wypracowali sobie multum świetnych bramkowych szans. Nie utrzymali też do końcowego gwizdka sędziego prowadzenia 2:1, które zdobyli trafieniami Karola KubieńcaKacpra Mazura jako odpowiedź na szybkiego gola strzelonego przez Victorię. – Ten wynik to dla nas tragedia. Odczuwamy wielki niedosyt i jest on w moim odczuciu uzasadniony. Marnując takie sytuacje i tracąc gole w taki sposób daleko nie zajedziemy – przyznaje Sebastian Gruszfeld, trener GKS-u, który w tej rundzie wcześniej rozczarowująco dzielił się punktami z ekipami z Wisły oraz Żabnicy, również będąc w obu przypadkach stroną aktywniejszą.

W Hażlachu z kolei gospodarze względnie cieszyli się, bo „oczko” z minionej soboty to ich premierowy zysk do tabeli w rundzie rewanżowej „okręgówki”. – W odróżnieniu od wcześniejszych spotkań to my graliśmy w końcówce z przewagą zawodnika na boisku. Mogliśmy przegrać, a szacunek należy się naszemu bramkarzowi Mateuszowi Farudze, który zagrał z konieczności i wywiązał się ze swojej roli. Ale uczucia mam o tyle mieszane, że na finiszu ruszyliśmy z kontrą, która mogła nam dać jeszcze coś więcej – opowiada Tomasz Matuszek, trener Victorii, któremu sen z powiek spędzają zarazem kolejne kadrowe problemy. – Wiatr ciągle dmucha nam w oczy. Mamy 2 kontuzje i 2 piłkarzy, których czekają kartkowe absencje, więc znów będziemy osłabieni – klaruje opiekun piłkarzy beniaminka w ligowej stawce.