Srodze zawiedli się kibice Beskidu Skoczów postawą swoich ulubieńców w finałowym meczu Pucharu Polski. Za wczorajszy występ drużyny przeprasza szkoleniowiec Mirosław Szymura.

Szymura Miroslaw Beskid rusek Spodziewano się zaciętej, równorzędnej batalii i emocji w grze o Puchar Polski na szczeblu skoczowskiego podokręgu. Tymczasem Beskid stanowił w Wiśle tło dla gospodarzy – przegrał w kompromitujących rozmiarach aż 1:6. – Po pierwsze, trzeba przeprosić naszych kibiców za to, co się stało. Przez 20 minut można było odnieść wrażenie, że nam zależy na tym pucharze. Na to, co działo się później nie znajduję żadnego wytłumaczenia – grzmi trener Mirosław Szymura.

W istocie skoczowianie przeważali we wstępnej fazie meczu, mieli wówczas niezłe szanse bramkowe. Zupełnie pogubili się, gdy ekipa z Wisły znalazła sposób na sforsowanie ich defensywy. – Wiedzieliśmy, że jeśli Wisła strzeli jako pierwsza gola to punktuje przeciwnika, jak wytrawny bokser. Próbowaliśmy więc dokładnie tak, jak w ligowym meczu zacząć agresywnie. Od straty drugiej bramki był to jednak skandaliczny poziom z naszej strony. Totalna klapa i masakra. Niektórzy zawodnicy chcieli już wracać najchętniej do domu. Nie przystoi zespołowi z aspiracjami taki występ – kontynuuje szkoleniowiec lidera bielskiej „okręgówki”, co ciekawe... niepokonanego w obecnym sezonie.

Jak podkreśla Mirosław Szymura ważna będzie reakcja na środową klęskę. – Zepsuliśmy meczem w Wiśle bardzo wiele, ucierpiał nasz wizerunek wypracowany w tym sezonie. Sam też biorę ten wynik „na klatę” i jestem gotowy na słowa krytyki. Ciekawi mnie, jak zareagują moi piłkarze, bo na pewno czeka nas w czwartek męska rozmowa. Nie możemy sprawiać wrażenia zespołu b-klasowego, z którym rywal robi, co chce. To już nie jest zimny, a lodowaty prysznic, który nam się przydarzył – dodaje szkoleniowiec skoczowian. – Gratuluję jednocześnie Wiśle. Czapki z głów za postawę przeciwnika i zaprezentowaną grę – kończy Szymura.