Niemrawy początek
Na 6. miejscu sklasyfikowani zostali piłkarze BKS-u Stali. Duży wpływ na lokatę poza pierwszą "piątką" miała nie najlepsza postawa drużyny na początku sezonu. – Przed sezonem chciałem zakończyć jesień z dorobkiem 30 punktów. Jak widać w tabeli, tego nie udało się spełnić. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, ocena tej rundy nie może być inna niż przeciętna. Wylądowaliśmy na 6. miejscu. Strzelaliśmy sporo bramek, ale również i traciliśmy ich dużo. Źle weszliśmy w sezon, mimo że ten mecz z Iskrą nie był najgorszy w naszym wykonaniu. Do takowych należy zaliczyć starcie z Pasjonatem, które mocno zaburzyło nasze morale. Potem graliśmy w kratkę. Nie wiem z czego to wynikało: brak motywacji, nie najlepsze rozpoznanie drużyn z okolic Pszczyny i Tychów. Zagraliśmy aż 12 meczów w roli gości i tylko 3 u siebie. Nie mieliśmy na to wpływu, stadion był w remoncie - takie rzeczy się zdarzają. Boli jednak to, że potraciliśmy punkty z drużynami przeciętnymi, które u siebie potrafią być niebezpieczne jak np. LKS Wisła Wielka, który jest typową ekipą własnego boiska. Szkoda, gdyby nie to bylibyśmy bliżej czołówki – mówi trener bialskiej Stali, Mirosław Szymura.

Przebudzenie w końcówce 
Im bliżej jednak było końca rundy, tym lepiej zespół Stali prezentował się na boisku. Owocem tego stanu były zwycięstwa m.in.: z MKS-em Lędziny oraz Czarnymi Jaworze. – Wszyscy wierzyliśmy we własne umiejętności, pomimo złego początku. Koniec rundy pokazał, że cały czas się liczymy. Przegraliśmy spotkanie z zespołem z Bestwiny, ale już w nim widoczne były symptomy poprawy. Wygraliśmy ostatnie 4 mecze, zwyciężyliśmy jako jedyni z MKS-em Lędziny, co poprawiło nasze morale. Zagraliśmy także dobry mecz w Jaworzu, gdzie nie jechaliśmy w roli faworyta, lecz mimo to wygraliśmy wysoko i zasłużenie. Zespół się podniósł i to jest najważniejsze – stwierdza opiekun BKS-u. 

Problemy ze "świątynią"
Piętą achillesową czerwono-żółto-zielonych była w minionych tygodniach pozycja bramkarza. W "świątyni" BKS-u wystąpiło jesienią aż 4 golkiperów. – Nie udało nam się zrobić spektakularnego transferu, choć na taki gdzieś po cichu liczyliśmy. Póki co nie mamy siły przebicia, aby sięgnąć po zawodników z wyższej ligi. Największy problem mieliśmy z obsadą bramki. W zeszłym sezonie był to nasz mocny punkt. Uważam, że Dominik był najlepszym bramkarzem w "okręgówce", mimo że zagrał tylko w rundzie jesiennej. Zastąpili go na wiosnę Grzegorz Juraszek oraz Jan Syc i dobrze to funkcjonowało. Latem po odejściu Janka sytuacja się zmieniło. Dość powiedzieć, że w 15. meczach wystąpiło aż 4 bramkarzy. To miało ogromny wpływ na naszą grę obronną. Nie mam do żadnego z naszych golkiperów absolutnie pretensji, brakowało nam jednak stabilizacji na tej pozycji, która jest bardzo ważna – ocenia Szymura.