Właśnie patrząc na scenariusz sobotniej potyczki w Drogomyślu zapanował kolosalny niedosyt. – Zostawiliśmy sporo zdrowia na boisku, ale sił w końcówce zabrakło. Piłka jest często niestety brutalna, o czym się przekonaliśmy dotkliwie. Bardzo szkoda, że oddaliśmy punkty w taki sposób. Przegrać taki mecz było nie lada sztuką. Natomiast kibice mogli o tyle czuć się zadowoleni, że na nudę narzekać nie mogli – przyznaje trener drogomyślan Krystian Papatanasiu.

Zwłaszcza, gdy w 87. minucie Mariusz Saltarius dał Błyskawicy prowadzenie 3:2 zanosiło się na mimo wszystko niespodziewane rozstrzygnięcie w szlagierze „okręgówki”. – Beskid to murowany faworyt ligi i główny pretendent do awansu. Zdołaliśmy się mu jednak przeciwstawić, pomimo że strasznie męczymy się kadrowo – dodaje „Papa”.

Dawid Lech po przymusowej absencji chorobowej był w stanie rozegrać tylko „połówkę”. Na przedmeczowej rozgrzewce urazu kostki nabawił się Patryk Ułasewicz, a z powodu kontuzji pachwiny ze składu Błyskawicy wypadł Daniel Król. I tego wspomnianego wątku personalnego pominąć nie można, choćby spoglądając na fakt, że z 15 możliwych do zdobycia punktów drogomyślanie zgarnęli dotąd ledwie 8.