Ostatnie tygodnie nie są najłatwiejsze dla IV-ligowca z Jasienicy, który sporo punktów niespodziewanie pogubił. Szkoleniowiec Drzewiarza Ireneusz Kościelniak zapewnia, że nie ma mowy o żadnym kryzysie, a drużyna konsekwentnie postawione cele realizuje. Trenera pytamy również o jego przyszłość w obecnym klubie...

Drzewiarz Jasienica RR SportoweBeskidy.pl: We wtorek zagraliście tylko 10 minut przeciwko Górnikowi Pszów. Taka sytuacja chyba martwi przegranych, ale i zwycięzców? Ireneusz Kościelniak: Górnik ma swoje problemy i przyjechał do Jasienicy tylko po to, aby mecz się rozpoczął. Takie sygnały mieliśmy, ale przypuszczałem, że to taka gra ze strony przeciwnika. Przygotowaliśmy się więc do tego spotkania, jak do każdego innego. Nie życzę nikomu, by w takiej sytuacji się znalazł, jak nasz ostatni rywal. Dla nas faktycznie też nie jest to łatwe, bo przecież chcieliśmy zagrać, zwłaszcza po ostatnich meczach, w których nie udawało nam się dopisać punktów do dotychczasowego dorobku.

- Pytanie od którego trudno uciec – co stało się z Drzewiarzem na wiosnę? I.K.: Wystarczy spojrzeć na to, co wydarzyło się zimą i na początku rundy rewanżowej. Kadra zespołu nie zmieniła się znacząco. Liczyliśmy, że jakość gry Drzewiarza podniesie transfer Dominika Zielińskiego, który jednak już w pierwszym meczu doznał kontuzji. Urazy wykluczyły też szybko jednego z podstawowych młodzieżowców Konrada Palę oraz czołowego strzelca Adama Kozielskiego. To więc jakieś 30 procent drużyny. Uważam, że jako drużyna jesteśmy na bardzo dobrej drodze podsumowując okres 12 miesięcy wykonanej pracy. I z głową podniesioną patrzymy na to wszystko. W ostatnich meczach traciliśmy punkty nieszczęśliwie, brakowało nam skuteczności, bo zespół grał dobrą, widowiskową piłkę i stwarzał sobie sytuacje. Poza tym w naszym składzie pojawia się coraz więcej młodych zawodników, jak Rzeźniczak, Kościelniak, Waliczek, czy Pustelnik. Trudno winić tych młodych chłopców, że błędy im się jeszcze przytrafią. Realizujemy jednak jeden z celów założonych zimą w rozmowach z władzami klubu.

- Szybko z walki o awans Drzewiarz odpadł na wiosnę. Apetyty na pewno były większe... I.K.: Od samego początku mówiłem, że Drzewiarz gra o utrzymanie, które chce osiągnąć w innym stylu, niż miało to miejsce w sezonie wcześniejszym. To dziennikarze, w tym również pan, „nakręcili” to, że może jednak drużyna włączy się do walki o awans finiszując jesienią na 2. pozycji. Wiele wskazuje dziś na to, że zakończymy rozgrywki na „pudle” i chyba nie trzeba wyjaśniać, jak duży to postęp w porównaniu do sezonu 2013/2014. Prezes klubu mówił o miejscu w czołowej „8”, później stwierdziliśmy, że realne jest zajęcie lokaty wśród pięciu najlepszych ekip, a z zespołem postanowiliśmy walczyć o jak najwyższą pozycję. Niezależnie od wyników wprowadzamy młodych zawodników. Dziś mamy w kadrze IV-ligowej pięciu juniorów, wychowanków Drzewiarza. Powtórzę – jedynym mankamentem jest brak skuteczności, nad czym intensywnie pracujemy. Nie doszukiwałbym się sensacji w tym, że wyniki są nieco gorsze w porównaniu z jesiennymi zmaganiami. Przed sezonem miejsce numer trzy bralibyśmy „w ciemno”. Nie ma żadnego „dołka”, stworzyliśmy tu bardzo dobrze rozumiejący się team i mogę wyrazić swoją dumę z prowadzenia takiego zespołu.

- Mówi się, że na kolejny sezon w Jasienicy pan już nie zostanie. To prawda? I.K.: Myślę, że nie jest to najlepszy czas na podsumowanie, do którego dopiero się wszyscy szykujemy w klubie. Według mnie cele są realizowane. Drużyna jest w ścisłej czołówce IV ligi, jest mocna i w znacznym stopniu odpowiednio zbudowana na przyszłość. W dodatku młodzież coraz odważniej wkracza w jej szeregi. Jesteśmy umówieni na spotkanie z prezesem, bo chciałbym z pewnym komfortem udać się na urlop po sezonie. Zresztą to samo dotyczy zawodników, którzy dokładnie wiedzieć powinni na czym stoją. Nie jestem więc w stanie odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Zaczniemy od kwestii związanych z ogólną wizją dalszego postrzegania Drzewiarza, także w kontekście osoby szkoleniowca.

- Dziękuję za rozmowę. I.K: Dziękuję również.