Żadna ze stron nie rzuciła wszystkiego na jedną "kartę" w początkowej fazie spotkania, jednak to Górale byli zespołem, który częściej przybywał na połowie rywala. Co z tego wynikało? A no, niewiele... Podbeskidzie obrało taktykę, iż Tomasz Jodłowiec będzie rzucał długie piłki z autu w pole karne rywala, jednak lublinianie bardzo dobrze radzili sobie w tym aspekcie. 

 

Długimi fragmentami "nie kleiła" się natomiast gra Motoru. Goście pierwszą groźniejszą okazję zanotowali w 15. minucie, jednak bardzo dobrze w bramce Podbeskidzia zachował się debiutujący Kacper Krzepisz. Bielszczanie swoją próbę odnotowali nieco ponad kwadrans później. Maksymilian Banaszewski dośrodkowywał w pole karne Motoru, głową uderzał Daniel Mikołajewski, lecz piłka minęła bramkę. 

 

Najwięcej emocji przyniosła końcówka pierwszej połowy. W 37. minucie Motor objął prowadzenie za sprawą trafienia Bartosza Wolskiego, który wykorzystał dogranie z lewej strony boiska. Przyjezdni poszli za ciosem i w 43. minucie fetowali kolejną bramkę. W podbramkowym zamieszaniu przytomnie zachował się Krystian Palacz i mocnym uderzeniem wpakował piłkę do siatki. Górale jeszcze przed przerwą zdołali nawiązać kontakt. Bramkarz Motoru, Kacper Rosa naciskany przez defensorów Podbeskidzia wypuścił "futbolówkę" z rąk po dośrodkowaniu Jodłowca, a przytomnie ją dobił Mikołajewski. 

 

W drugiej połowie Motor chciał wygrać najmniejszym kosztem sił. Włączony "tryb ekonomiczny" sprawił, że emocji było jak na lekarstwo. Podbeskidzie szukało zagrożeń długimi piłkami lub po stałych fragmentach, jednak nie przynosiło to zamierzonego rezultatu. W 79. minucie groźnie na bramkę gości uderzał Giorgi Merebaszwili - golkiper Motoru nie miał jednak problemów z poprawną interwencją. Finalnie wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie, a Podbeskidzie nie poprawiło swojej sytuacji w tabeli, a Dariusz Marzec pożegna się ze stanowiskiem trenera.