- Odczucia nie mogą być pozytywne, gdy traci się bramkę w samej końcówce, a chwile wcześniej było kilka sytuacji, aby przechylić szalę wygranej na swoją korzyść. Szkoda, ale taka jest piłka. Nie ma co narzekać tylko dalej ciężko pracować - mówi Sławomir Bączek, trener Smreka. 

 

Pierwsze trzy kwadranse nie stały na wysokim poziomie. Kibice nie zobaczyli jakościowego i emocjonującego widowiska. Z kluczowych sytuacji, w 10. minucie Smrek objął prowadzenie, gdy Wiktor Wolny niefortunnie wpakował piłkę do własnej siatki. Skałka próbowała odpowiedzieć próbami Marcina Habdasa czy Marcina Habdas, jednak defensywa Smreka pozostała niewzruszona. 

 

Spotkanie natomiast rozkręciło się po przerwie. W 47. minucie ekipa z Żabnicy wyrównała po golu Marcina Hermana z rzutu karnego, który był konsekwencją zagrania ręką przez piłkarza gości. Smrek mocno przejął inicjatywę w kolejnych minutach, lecz był głową w mur. Głównie za sprawą golkipera Skałki, Michała Motyki, który w "świątyni" gospodarzy wyczyniał cuda. W 90. minucie ekipa z Żabnicy zdobyła natomiast bramkę na wagę zwycięstwa. Dominik Natanek, który chwil kilka wcześniej pojawił się na boisku, golem zakończył kontrę i dogranie od Hermana. Akcję wcześniej dla Smreka "setki" nie wykorzystał Marcel Ormaniec. 

 

- Duże słowa uznania dla naszego bramkarza, Michała Motyki. Uratował nam "tyłek" w tym meczu, broniąc kilka "setek" rywali. Smrek mocno nas przycisnął w drugiej połowie, ale udało nam się wygrać - przyznaje grający trener Skałki.