
Treningowe trudy dały we znaki
Po pewnej wygranej nad rezerwami GKS-u Tychy nie poszli za ciosem zawodnicy czechowickiego MRKS-u, którzy musieli uznać wyższość małopolskiego IV-ligowca, Beskidu Andrychów.
- Wynik idzie w świat, ale przekazałem zawodnikom, że każdy sparing do połowy okresu przygotowawczego traktujemy jako robotę, którą trzeba wykonać. Chcemy jednak zawsze wygrywać i dziś to się nie udało. Jesteśmy po dwóch tygodniach ciężkiej pracy i to było widoczne w sparingu - mówi trener MRKS-u, Daniel Feruga.
Końcowy rezultat nie do końca odzwierciedla boiskowe wydarzenia. Czechowiczanie byli stroną, która częściej była przy piłce, jednak w żaden sposób nie przełożyło się to na poczynania ofensywne. Zdecydowanie bardziej skuteczną stroną był Beskid, który w 34. minucie otworzył wynik spotkania, po bramce po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i celnej główce jednego z zawodników z Andrychowa. 120 sekund później goście prowadzili już dwiema bramkami. Zdecydowanie lepiej przy tej sytuacji mógł zachować się golkiper MRKS-u.
Boiskowej ambicji czechowiczanom nie można odmówić również i w drugiej części. Znów jednak nie zostało to udokumentowane w rezultacie. - To był dzień, w którym nic nie chciało wpaść. Tak już czasami bywa - dodaje Feruga. Beskid natomiast ponownie dwukrotnie "ukąsił" gospodarzy. W 65. minucie andrychowanie wykorzystali błąd defensywy MRKS-u, a na 10. minut przed końcem starcia sfinalizowali golem dobry kontratak.