– To bardzo duży krok do realizacji naszego celu. Na małym boisku rywala musieliśmy wyszarpać punkty – stwierdził tuż po konfrontacji w Rajczy Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec drogomyślan.

Kluczowe momenty dające Błyskawicy zachowanie pozycji lidera „okręgówki” nastąpiły na finiszu pierwszej połowy i krótko po tym, jak drużyny na murawę powróciły. W 39. minucie z rzutu wolnego kapitalnie przymierzył z 20. metrów Bartosz Szołtys. Goście zdobyli zaliczkę, ale w równie dużym stopniu cieszyć mogli się z liczebnego osłabienia rywala. Faul poprzedzający bramkowe zdarzenie „cegłą” za nadmiar żółtych kartek przypłacił bezmyślnym zachowaniem Seweryn Bogdoł. Przewagi piłkarze Błyskawicy dowiedli w takich warunkach w 48. minucie, a to dzięki akcji swoich napastników. Krzysztof Koczur dograł na głowę Alana Pastuszaka, który podwyższył prowadzenie faworyta.
 



Inna sprawa, że w premierowym kwadransie Soła mogła plan przyjezdnych zniweczyć. W 10. minucie Krzysztof Michałowski obronił uderzenie Tomasza Franusika, a poprawka Damiana Sanetry do opuszczonej bramki nie powiodła się. Niebawem to Mikołaj Franusik sprawdził czujność golkipera Błyskawicy, który znów z opresji wybrnął.

I choć w toku meczowej walki nie było widać, że Błyskawica ma o zawodnika więcej na murawie, to jednak gospodarze nie potrafili ekipy z Drogomyśla zaskoczyć. Wyjątkiem były ostatnie sekundy potyczki, gdy rzut karny skutecznie wyegzekwował Tomasz Franusik. Wcześniej kilka kontr Błyskawicy znamionowało wolę „dobicia” Soły. Daniel Krzempek uderzył obok słupka, a po efektownej indywidualnej szarży golkiper rajczan zastopował Koczura.

– Gdyby nie czerwona kartka mecz pewnie potoczyłby się inaczej. Nie mamy się jednak czego wstydzić, bo pomimo gry w osłabieniu niewiele odbiegaliśmy dziś od lidera – zauważa trener gospodarzy Sebastian Gierat.