Mając na względzie dyspozycję drużyny z Wisły po przebytej rewolucji kadrowej, szansę na to gospodarze mieli znaczną. Co więcej, pomimo wciąż licznych niedostatków kadrowych, postanowili z niej skorzystać. Zespół lepszy trudno było jednoznacznie w niedzielne popołudnie wskazać, przed przerwą to podopieczni Tomasza Zużałka wykazali się lepszą skutecznością. Skromne 1:0 dał im fenomenalny strzał Macieja Kosmatego, który gola „z niczego” zdobył uderzeniem w same „widły” bramki Andrzeja Nowakowskiego. Wiślanie mogli żałować złego przyjęcia piłki przez Doriana Chrapka w sytuacji „oko w oko” z bramkarzem KS Bestwinka, czy też próby Krystiana Stracha obronionej przez Dominika Chmielniaka.

Gospodarze nie zamierzali po zmianie stron narażać się na ataki ze strony przyjezdnych i sami posiadali optyczną przewagę. Wynikało z niej niewiele, a w 70. minucie ekipa z Wisły dopięła swego. Po rzucie rożnym wyekspediowana przez obrońców futbolówka trafiła pod nogi Mateusza Cieślara, tuż przed linią bramkową trącił jeszcze ową próbę w zamieszaniu Strach, na co golkiper beniaminka nie znalazł skutecznej odpowiedzi. W końcówce obie drużyny mogły szalę na swą korzyść przechylić. Uderzenie Stracha z 10. metrów w kluczowym momencie zablokowali defensorzy, zaś wprowadzony na murawę Tymoteusz Zosuł nieznacznie przestrzelił ponad poprzeczką. Ostatecznie rezultat nie drgnął i trzeci raz w obecnych rozgrywkach zespół z Bestwinki na własnym terenie pokonać się nie dał, kompletując... remisowy hat-trick.