„Spod Kopca do Ligi Mistrzów”. Tytułowy kopiec oraz Liga Mistrzów to dwa bieguny spajające historyczną klamrą 20 lat istnienie Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord, wcześniej Lipnik. Z okazji jubileusz powstała książka traktująca o historii klubu. Na naszych łamach będziemy systematycznie przytaczać jej fragmenty, zachęcają tym samy do nabycia unikatowej pozycji autorstwa Jana Pichety. ksiazka rekord Dzisiaj o spadku Rekordu do ówczesnej II ligi futsalu.

Andrzej Szal: - Bardzo przeżyliśmy spadek do II ligi. W ostatniej kolejce ligowej graliśmy w Jaworznie z zespołem o nazwie Mistreated. Musieliśmy wygrać, a oni zremisować, żeby się utrzymać w lidze bez rozgrywania meczów barażowych. Tego nie wymyśliłby najlepszy scenarzysta. Wygrywamy 3:2, a rywale nie potrafią nam nic złego zrobić. Bronimy się świetnie. W końcówce gospodarze wpuszczają jednak zawodnika, który wcześniej nie grał ani sekundy. Najwidoczniej był słaby. Oddaje strzał z połowy boiska. „Strzał” to dużo powiedziane... Piłka odbija się od kogoś, zmienia kierunek i lekko tocząc, wpada do bramki. Tego się nie da zapomnieć.

Janusz Szymura: - W sezonie 1998/99 graliśmy stosunkowo dobrze, ale mimo to znaleźliśmy się nagle w strefie barażowej i musieliśmy zagrać dwukrotnie o pozostanie w I lidze z drużyną z Brzegu Dolnego. Przegraliśmy pierwszy mecz na wyjeździe 3:7. Pamiętam, że w rewanżu w hali BKS Stal grali bracia Adam i Piotr Piechówkowie, Grzegorz Więzik, Andrzej Szal, Jacek Śleziak, Mirek Harężlak. Przeciwnik początkowo nie miał szans; odrabiamy straty już w pierwszej połowie. W czasie przerwy dyskutujemy jednak nie o tym, jaką obrać taktykę na następne 20 minut, lecz o tym, że Andrzej Szal wyjeżdża właśnie na mecz A-klasy w Kozach!... To był szok. Rzecz, którą po tylu latach się mocno pamięta. W takiej sytuacji ktoś wychodzi z szatni, bo ma mecz na dużym boisku.

Andrzej Szal: - Po przerwie, już beze mnie, goście zdobyli trzy bramki. Utrzymali się naszym kosztem w I lidze. Taką miałem jednak umowę z Kozami... Mówiłem o niej dużo wcześniej. A wariata z siebie nie zwykłem robić. Prezes Janusz Szymura był jednak zdziwiony, bo mu Piotrek nic nie powtórzył. Cała wina spadła na mnie!

Krzysztof Więzik: - Tragedia. Poszliśmy do knajpy „szaraka” utopić smutki.

Książkę można zakupić w recepcji sportowej Ośrodka Sportowo-Szkoleniowego „Rekord” przy ul. Startowej 13.