Zdecydowanym faworytem, choćby ze względu na poziom ligowy, na którym na co dzień występuje, była drużyna z Milówki. Potwierdziła to już w 3. minucie po stałym fragmencie. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Kacper Grochowalski, a zamieszanie w polu karnym wykorzystał Kacper Najzer, umieszczając piłkę pod poprzeczką bramki gości. Po kwadransie było 1:1, bo błąd miejscowych w defensywie wykorzystał Dominik Natanek i delikatnym lobem pokonał golkipera Podhalanki. Bramkę, która ustaliła wynik do przerwy zdobyli gospodarze. Po dośrodkowaniu Grzegorza Zawady piłkę do własnej bramki skierował obrońca Skałki.

 

 

Druga odsłona była bogatsza w gole. Strzelanie rozpoczął Robert Orzeł, który wykorzystując swoją nieprzeciętną szybkość spożytkował dobre, prostopadłe podanie kolegi z zespołu i wykończył pewnie sytuację sam na sam. Pozostałe bramki strzelała już tylko Podhalanka. Wprowadzony na boisko Mikołaj Stasica minął na skrzydle rywali i dograł do Najzera, który nie miał problemów z wpakowaniem futbolówki do pustej bramki. Do asysty Stasica dorzucił też gola. Zdobył go z rzutu karnego po faulu na Dawidzie Piątku, który chwilę później ustalił wynik meczu trafiając po prostopadłym podaniu.

 

- Wygraliśmy zasłużenie, a nasze zwycięstwo mogło być jeszcze okazalsze, bo zmarnowaliśmy jeszcze kilka dogodnych okazji. Jak na pierwszy mecz na naturalnej nawierzchni nasza gra wyglądała nieźle, ale jesteśmy świadomi, że przed nami dużo pracy. Musimy zaadaptować się do wiosennych warunków i muraw, całą zimę trenowaliśmy bowiem na sztucznej murawie lub hal - powiedział po meczu Sławomir Szymala, szkoleniowiec Podhalanki.