
Piłka nożna - Liga Okręgowa
W czterech meczach jeden punkt. "Spodziewałem się zdecydowanie więcej"
Z całą pewnością nie tak wyobrażali sobie start tego sezonu zawodnicy z Żabnicy. Metal Skałka po czterech kolejkach znajduje się w strefie spadkowej.
Drużyna z Żabnicy wczoraj rozgrywała mecz derbowy z LKS-em Leśna. I choć spotkanie rozpoczęli dobrze - bo od szybkiego trafienia Dominika Natanka - to ostatecznie z placu gry schodzili pokonani. - Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. Zespół z Leśnej jest na pewno lepszy w porównaniu z tamtym sezonem, ale nie jest to specjalnie wymagający rywal. Przy prowadzeniu 1:0 mieliśmy jeszcze dwie świetne okazje, aby gola zdobyć. Niewykorzystane sytuacje się zemściły. Ta porażka bardzo boli - opisał wczorajsze zawody Szymon Stawowy, trener Skałki . - W zespole z Leśnej było widać więcej determinacji i zaangażowania. Zostało im to wynagrodzono - dodał.
Skałka przegrała trzeci mecz z rzędu stosunkiem 1:2. Po czterech kolejkach mają raptem jedno "oczko" na swoim koncie. - Spodziewałem się zdecydowanie więcej. W pierwszym spotkaniu zremisowaliśmy na trudnym terenie w Dankowicach i myślałem, że to zalążek dobrej formy. Przegrywamy cały czas przez własną nieskuteczność, bo w żadnym meczu nie jesteśmy słabsi od rywala - komentuje Stawowy, który w dalszym ciągu ma spory problem z obsadzeniem składu. Największy dyskomfort panuje zdecydowanie w środku pola, gdzie po odejściu Pawła Suskiego i Wojciecha Drewniaka w kadrze nie ma żadnych nominalnych rozgrywających. Wczoraj ponadto z powodów osobistych zabrakło Kornela Adamusa. - Brak Kornela był aż nadto widoczny. To jedyny zawodnik, który może wziąć na siebie ciężar rozgrywania piłki. Muszę cały czas eksperymentować, kombinować. Myślę jednak, że już w najbliższym meczu z Czarnymi Jaworze udowodnimy swoją wartość. Potrzebujemy przełamania, mam nadzieję że ono nadejdzie w sobotę - zakończył były szkoleniowiec Maksymiliana Cisiec.
Skałka przegrała trzeci mecz z rzędu stosunkiem 1:2. Po czterech kolejkach mają raptem jedno "oczko" na swoim koncie. - Spodziewałem się zdecydowanie więcej. W pierwszym spotkaniu zremisowaliśmy na trudnym terenie w Dankowicach i myślałem, że to zalążek dobrej formy. Przegrywamy cały czas przez własną nieskuteczność, bo w żadnym meczu nie jesteśmy słabsi od rywala - komentuje Stawowy, który w dalszym ciągu ma spory problem z obsadzeniem składu. Największy dyskomfort panuje zdecydowanie w środku pola, gdzie po odejściu Pawła Suskiego i Wojciecha Drewniaka w kadrze nie ma żadnych nominalnych rozgrywających. Wczoraj ponadto z powodów osobistych zabrakło Kornela Adamusa. - Brak Kornela był aż nadto widoczny. To jedyny zawodnik, który może wziąć na siebie ciężar rozgrywania piłki. Muszę cały czas eksperymentować, kombinować. Myślę jednak, że już w najbliższym meczu z Czarnymi Jaworze udowodnimy swoją wartość. Potrzebujemy przełamania, mam nadzieję że ono nadejdzie w sobotę - zakończył były szkoleniowiec Maksymiliana Cisiec.