W DZIESIĄTKĘ LEPIEJ
Po dwóch kolejkach Podbeskidzie spokojnie mogło mieć na koncie dwa, a nawet cztery punkty. Mecz z Pogonią wydawał się być wygrany, a jak się skończyło, wszyscy pamiętamy. W Gdańsku remis też był w zasięgu możliwości bielskiej drużyny. Znów szwankowała skuteczność. Dobrych sytuacji było co niemiara. A bramkę zespół strzelił sobie sam…
Trener Leszek Ojrzyński miał mnóstwo pretensji do sędziego Pawła Gila. Choć to arbiter międzynarodowy, nie przypominam sobie jego meczu, który widziałem na żywo, aby nie popełnił jakiejś gafy. Mylił się jednak w obie strony. Przecież gol Ariela Borysiuka powinien być uznany. Przyznali to nawet współpracownicy lubelskiego arbitra po spotkaniu w… prywatnej rozmowie. Przy 2-0 byłoby już po meczu. A tak „Górale” mieli przecież jeszcze swoje znakomite sytuacje. W tym dwie Adam Pazio! Dyrektor sportowy Lechii Andrzej Juskowiak ironizował przed meczem, że najbardziej obawia się właśnie byłego zawodnika gdańszczan, przygarniętego przez „Górali”. Wiedział co mówi. Przecież tydzień temu dwa gole jego drużynie strzelił „odstrzelony” przez Lechię, Patryk Tuszyński. „Jusko” o mały włos nie „wykrakał”. Pazio był po spotkaniu jedynym zawodnikiem gości, który chodził szeroko uśmiechnięty. Reszta chłopaków była mocno wkurzona. To właściwa reakcja i naprawdę cieszę się, że ją widzę. Czasem patrząc na wychodzących z szatni piłkarzy innych zespołów po przegranym meczu smutku nie widzę. Raczej „luzik” przybijanie „piątek” ze znajomymi, żartowanie. Jakby nic się nie stało. Piłkarze Podbeskidzia pokazali właściwy odruch. Brawo!
Drugi mecz z rzędu najlepszy na „placu” był Damian Chmiel. Tym razem zagrał za napastnikiem, co żadną nowością nie jest, bo przecież taki wariant zdawał dobrze egzamin już wiosną. Wizja gry, dobry przegląd pola, świetne dalekie dokładne podanie – czy prostopadłe czy krzyżowe. „Chmielu” to wszystko ma, podobnie jak szybkość, drybling i umiejętność gry jeden na jeden, co powinien umieć robić każdy skrzydłowy. Przesunięcie Damiana na środek było jednym z najciekawszych pomysłów Ojrzyńskiego w ubiegłym sezonie. Pytanie tylko, co stanie się po uprawnieniu do gry Macieja Korzyma? Czy były zawodnik Korony będzie uzupełniał Roberta Demjana tak, jak w sezonie 2012/2013 Fabian Pawela? I czy Chmiel nie będzie musiał wrócić na bok, a w związku z tym na drugim skrzydle zrobi się ciasno. Przez dwie najbliższe kolejki (prawdopodobnie) zabraknie Marka Sokołowskiego, więc grać będzie Sylwester Patejuk, ale potem? Poza tym na tych pozycjach w roli jokerów dobrze czują się Piotr Malinowski i Adam Pazio.
Drugą sprawą jest charakter Korzyma. Ma cechy przywódcze, a przecież opaskę kapitana od lat pełni „Soker”. Jestem ciekawy, jak będzie wyglądała sytuacja już w i tak gorącej – wiadomo z jakich względów – szatni Podbeskidzia. A może Korzym zostanie na chwilę jedynym napastnikiem? Kto miał wątpliwości na temat mojej opinii o przygotowaniu Roberta Demjana do tego sezonu, po występie w Gdańsku chyba nie ma złudzeń. Słowakowi znów zrobiono krzywdę. Znowu był wolniejszy, lekko ociężały w ruchach, podawał za mocno albo niecelnie. Wykonał jedno udane zagranie. Zespół gra poza tym w inny sposób niż wcześniej, gdy Demjan był jego najważniejszym elementem. Czasu, by się tego nauczyć było mało. Trzeba ten problem jakoś rozwiązać, bo na razie cierpi przez to zarówno Robert, jak i drużyna.