W STREFIE WYWIADU z Janem Pichetą, autorem książki „Spod kopca do Ligi Mistrzów”
Jan Picheta, kolejny gość wtorkowej STEFY WYWIADU, podjął się zadania trudnego, aczkolwiek ze strony drugiej patrząc ciekawego. Postanowił przelać na papier historię Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord. W tym roku klub, który 14 lat temu wydzierżawił od miasta zrujnowany obiekt Budowlanych w Cygańskim Lesie obchodzi 20-lecie istnienia. Co ciekawe, pomysł na napisanie książki pojawił się pięć lat temu. Wówczas nie doszło do pisemnego "zmaterializowania" historii klubu. Może to i dobrze, ponieważ historia, która rozpoczęła się na "Kopcu", dzisiaj kończy się na Lidze Mistrzów. Co będzie dalej? Tylko lepiej, nasz rozmówca nie ma żadnych wątpliwości.
SportoweBeskidy.pl: Kiedy i w jakich okolicznościach zrodził się pomysł na napisanie książki traktującej o historii BTS Rekord Bielsko-Biała? Jan Picheta: Pomysł zrodził się dość dawno. Z prezesem Januszem Szymurą myśleliśmy o napisaniu książki z okazji 15-lecia klubu. Wtedy nie udało mi się zmobilizować. Książka powstała dopiero na 20-lecie. Może dobrze, że tak się stało, bo miniony sezon dla Rekordu był niezwykle udany. Futsalowcy wywalczyli mistrzostwo Polski, co przełożyło się na niedawny udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów UEFA. Największe sukcesy przyszły w roku jubileuszowym. Po medale mistrzostw Polski sięgały także drużyny młodzieżowe. Rok wcześniej drużyna wywalczyła Halowy Puchar Polski, następnie Superpuchar. Seniorzy z boiska trawiastego awansowali do III ligi opolsko-śląskiej. Rok jubileuszowy był rokiem triumfów Rekordu, sukcesy zamykają 20-lecie piękną klamrą. Stąd tytuł książki „Spod kopca do Ligi Mistrzów”.
SportoweBeskidy.pl: Panie Janku słów kilka o zawartości książki. O tym jak powstawała. J.P.: Chciałem, aby książka miała inny kształt niż większość publikacji poświęconych jubileuszom. Dlatego postanowiłem oddać głos bohaterom, którzy przyczynili się do założenia i rozwoju klubu. Stąd forma wielogłosowej powieści mówionej, która może stanowić scenariusz filmowy. Nie sądziłem, że tego typu forma sprawi mi tyle trudności. Zakładałem, że napiszę książkę w przeciągu kilku miesięcy, tymczasem trwało to około roku. Przede wszystkim, dlatego że postanowiłem zrezygnować z różnych form narracyjnych, takich jak narracja pierwszo- czy trzecioosobowa. Poprzestałem na samych cytatach. Pomiędzy wszystkie wypowiedzi musiałem wpleść nić ciągłości, linię przewodnią, zbudować linearną historię. Wymagało to dużych nakładów pracy. Zakładałem, że książka będzie gotowa w czerwcu, nie wyrobiłem się, ale dobrze, że tak się stało. Książka pojawiła się właściwie w przeddzień triumfu Rekordu w turnieju eliminacyjnym UEFA Futsal Cup. Trafiliśmy idealnie, lepiej się nie dało, także z tytułem. SportoweBeskidy.pl: Kolokwialnie mówiąc, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ile rozmów przeprowadził pan przed powstaniem książki i w jaki sposób udało się pogodzić różne punkty widzenia na dany temat? Zakładam, że takich nie brakowało. J.P.: Rozmówców było ponad dwustu, żeby stworzyć historię, która podczas czytania się nie rozpadanie, musiałem się sporo namęczyć. Wydaje mi się, że udało się stworzyć linearną całość. Każdy z rozmówców przedstawił niejako swoją historię, swój pogląd na poszczególne wydarzenia. Oczywiście wypowiedzi i materiały, które znalazły się w książce mają charakter wybiórczy. Być może ktoś poczuje się urażony, że o nim nie napisałem, że z nim nie rozmawiałem. Nie miałem sposobności, okazji, czy chęci, żeby porozmawiać z każdym, kto na to zasłużył. Kiedyś książkę musiałem zamknąć. Zależało mi na tym, aby poszczególne wydarzenia przedstawione były przez różne osoby, aby uwypuklić różne punkty widzenia, niekoniecznie zbieżne. Pojawiają się w książce wypowiedzi osób kontrowersyjnych, takich jak Dariusz Kubica czy Piotr Kuś, pojawiają się kontrowersyjne poglądy. Wydaje mi się, że trzeba było tak postąpić, bo to pokazuje różnorodność ludzi, który tworzyli Rekord, którzy przez 20 lat przewinęli się przez klub, są lub byli z nim związani.
SportoweBeskidy.pl: Ważnym elementem historii klubu jest obiekt w Cygańskim Lesie. J.P.: Zgadza się. Rekord to nie tylko futsal, nie tylko historia futsalu. To także ponad 15-letnia historia dużej piłki oraz historia obiektu, który prezes Szymura przejął w 2000 roku. Niedawno powstał budynek szkoły sportowej, również ma swoją historię, niedługą, ale ma. Nie możemy zapominać o zespołach kobiecych, drużynach młodzieżowych i szkolnych. Wątków historycznych, które składają się na całość jest dużo. Kilka świadomie pominąłem, niektóre nie zmieściły się, książka rozrosłaby się do zbyt dużych rozmiarów. Inne wykraczały poza ramy spójnej całości. Postaram się umieścić je w innych publikacjach.
SportoweBeskidy.pl: Bez wątpienia można stwierdzić, że głównych „bohaterem” książki jest prezes Janusz Szymura. J.P.: Oczywiście. To jest osoba, bez której Rekord nie doszedłby do miejsca, w którym się znajduje obecnie. Trudno o prezesie powiedzieć złe słowo, to dzięki niemu klub stoi na tak mocnych podstawach ekonomicznych, organizacyjnych i infrastrukturalnych. Można być pewnym tego, że posiadając tak stabilne fundamenty będzie odnosił kolejne sukcesy. Myślę, że będziemy świadkami sukcesów nie tylko drużyn futsalowych, także tych z dużego boiska, zespołów kobiet.
SportoweBeskidy.pl: Sukces rodzi sukces? J.P.: Dokładnie tak. Największym sukcesem w historii klubu jest niewątpliwie mistrzostwo Polski i awans do Main Round Ligi Mistrzów. Wcześniej, w 1996 roku futsalowcy wywalczyli wicemistrzostwo. Następnie przez dłuższy okres tych sukcesów nie było, w ostatnich latach mają charakter falowy. Na łamach książki wielokrotnie jest eksponowane stwierdzenie, iż sukces rodzi sukces. Każdy jest poparty ciężką pracą osób związanych z klubem. Wierzę w to, że przed nami są sukcesy, o jakich nam się nie śniło. SportoweBeskidy.pl: Z klubem jest pan związany od kilkunastu lat, m.in. jako trener. J.P.: Jestem w klubie od 16 lat. Bardzo lubiłem wyjeżdżać z zawodnikami za granicę. Chciałem im pokazywać, jak inni ludzie żyją, pracują, jak piękny jest świat. Zależało mi na tym, żeby chłopcy po opuszczeniu klubu nie kanalizowali się na najbliższym otoczeniu. Odkrywanie świata, przynajmniej dla mnie, to było zawsze coś fascynującego. Jeździliśmy gdzie tylko się dało. Byliśmy we Francji, we Włoszech, odwiedziliśmy Anglię, naszych zachodnich sąsiadów. Dzięki Rekordowi i piłce nożnej zwiedziliśmy pół Europy.
SportoweBeskidy.pl: Jest jakieś wydarzenie związane z 2o-letnią historią klubu, które utkwiło panu w pamięci? J.P.: W 1999 roku trenowaliśmy na obiekcie w Cygańskim Lesie. Prowadziłem wtedy grupę naborową, nie mieliśmy swojej hali. Marek Gracz, trener tenisistów stołowych umożliwił nam treningi na hali. Tenisiści zajmowali 2/3 hali, my pozostałą część. Nie mogliśmy przeszkadzać tenisistom, treningi odbywały się w ciszy, miały nietypowy charakter. Nie mogliśmy strzelać, krzyczeć, używac gwizdka. Graliśmy tylko na utrzymanie, bez bramek, pracowaliśmy głównie nad techniką. Mimo to każdy z zajęć był zadowolony, nikt się nie nudził, ćwiczeń jest nieskończenie wiele.
SportoweBeskidy.pl: Gdzie nasi czytelnicy i sympatycy Rekordu mogła nabyć książkę? J.P.: W recepcji sportowej obiektu w Cygańskim Lesie. Mam nadzieję, że książka będzie także dostępna w bielskich księgarniach. Czynię starania, aby tak się stało. Książka kosztuje 25 złotych. Zawiera obszerny aneks z wynikami drużyn seniorskich, zespołów kobiecych oraz listą największych sukcesów. Jest także skorowidz nazwisk.
SportoweBeskidy.pl: Niebawem światło dzienne powinna ujrzeć kolejna pozycja pana autorstwa. J.P.: Piszę książkę traktującą o historii polskiego futsalu w wydaniu ligowym. Myślę, że będzie gotowa za dwa miesiące. Jest to duże wyzwanie, ponieważ nie dotyczy jednego klubu, ale całej ligi, ponad 60 zespołów. Oczywiście nie wszystkie będą uwzględnione w równym stopniu, ponieważ nie wszystkim ten honor należałoby oddać. Skupiam się na klubach, które w historii ligi najbardziej się zasłużyły, zdobywały tytuły. Gotowa już jest część statystyczna zawiarająca wszystkie wyniki i tabele poszczególnych sezonów.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. J.P.: Dziękuję.