Po rundzie jesiennej skoczowskiej A-klasy ekipa z Zabłocia znajduje się wśród tych, które zimą muszą myśleć o walce o utrzymanie. – Już w październiku zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie wyjątkowo ciężko mówi Zdzisław Papkoj, były już szkoleniowiec Orła.

Orzel Zablocie rr Na koncie Orła znalazło się po 13 meczach rundy jesiennej ledwie 9 „oczek”, tylko 2 spotkania zabłocianie rozstrzygnęli na swoją korzyść. Główny powód wyjątkowo słabej jesieni? – Od 1988 roku prowadzę zespoły piłkarskie, ale takiej sytuacji, jak podczas minionej rundy sobie nie przypominam. Z wielu zawodników nie mogliśmy skorzystać – opowiada Zdzisław Papkoj, wymieniając tu m.in. Marcina Urbańczyka i Dawida Pisarka, którzy przed sezonem zespół opuścili, czy z różnych powodów nieobecnych – Jarosława Papkoja, Leszka Dziędziela, czy Tomasza Holewika. – W składzie, którym dysponowaliśmy nie było szans zdobyć więcej punktów. Grało wielu zawodników nie mieszczących się wcześniej w składach innych drużyn, czy też naszej. Już w październiku zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie wyjątkowo ciężko – tłumaczy szkoleniowiec, który po zakończeniu rundy rozstał się z klubem z Zabłocia.

Czy przedostatni w tabeli Orzeł jest w tym sezonie skazany na degradację? – Drugi rok po awansie z reguły jest tym najtrudniejszym. Jesienią były przebłyski niezłej gry, a pozytywne jest to, że 7-8 zawodników zaczęło prezentować niezły poziom a-klasowy. Poza tym chłopcy walczyli i żadnych pretensji do ich zaangażowania mieć nie mogłem – uważa Papkoj. – Do utrzymania potrzebne są wzmocnienia. Coś trzeba wydać, bo inaczej może być ciężko, wszak stawka ligowa bardzo wyrównała się – dodaje były trener Orła.

Kto zdaniem doświadczonego szkoleniowca wygra a-klasową rywalizację? – Piast Cieszyn pozbierał się po spadku, wszystko jest tam fajnie poukładane i raczej ten zespół będzie na wiosnę poza zasięgiem. Myślałem, że Błyskawica pokaże trochę więcej – komentuje Zdzisław Papkoj.