- Byliśmy drużyną lepszą w tym meczu. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania - mówi trener Podhalanki, Piotr Motyka. - Patrząc z boku trzeba przyznać, że Podhalanka miała więcej jakości, aczkolwiek obie drużyny na boisku zostawiły serducho i fajnie się oglądało ten mecz. Szkoda, że nie pokusiliśmy się jednak choćby o punkt - zaznacza z kolei Szymon Stawowy, opiekun zawodników ze Strumienia. 

 

 

W pierwszych trzech kwadransach na placu gry przeważała drużyna z Milówki, która wypracowała sobie więcej sytuacji strzeleckich. Jedną z nich wykorzystał w 20. minucie Patryk Semik, który zamknął dośrodkowanie Mikołaja Stasicy. Więcej goli nie ujrzeliśmy w tej części meczu, choć okazje ku temu mieli m.in. Semik oraz Motyka, którzy nie wykorzystali pojedynków "oko w oko" z golkiperem Wisły. 

 

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego "uderzenia" ze strony gospodarzy. W 53. minucie Marcin Urbańczyk przepięknie uderzył z okolic 20. metrów, a piłka zanim wpadła do siatki odbiła się jeszcze od poprzeczki. Ostatni akcent strzelecki należał jednak do przyjezdnych. W 72. minucie Jakub Urbaś spuentował kombinacyjną akcję z Motyką celnym strzałem z dystansu.