Czy stawka spętała poczynania "rekordzistek"? To stwierdzenie zbyt daleko idące, aczkolwiek trzeba przyznać, że konfrontacji z innym ekstraligowym beniaminkiem nie zaczęły pomyślnie. I owszem, w ofensywie próbowały coś wskórać, czego dowodem choćby ocierająca się o poprzeczkę próba Alicji Bednarek z dalszej odległości czy uderzenia Julii Gutowskiej - niedostatecznie precyzje i mocne, aby Ewa Sikora piłki w rękawicę nie łapała. Jednocześnie nerwowość dało się odczuć "w tyłach", a gdy piłka trafiała w pobliże "świątyni" strzeżonej przez Izabelę Sas, zagrożenie było poważne. Raz też przyjezdne osiągnęły swój cel. W zamieszaniu Federica Dall'Ara uczyniła położenie bielszczanek skomplikowanym.

Scenariusz wymarzony ziścił się krótko po wznowieniu niedzielnego meczu. Nieporozumienie bramkarki z defensorkami Stomilanek umożliwiło przejęcie piłki Aleksandrze Sudyk, która doprowadziła do wyrównania. Przy równej liczbie goli obie drużyny budowały swoje akcje, lecz nie na tyle cierpliwie i sprytnie, aby zadać decydujący cios. Tak było do 90. minuty... Remis, który w zaistniałych okolicznościach jawił się jako wynik z perspektywy biało-zielonych niezły, wymknął się, bo Wiktoria Skrzypińska doskonale przymierzyła zza "16" z rzutu wolnego. Jeszcze w doliczonym czasie Nikola Dębińska mogła głową wyrównać, lecz Sikora zachowała między słupkami spokój. Nie była to zarazem najlepsza szansa Rekordu w tej fazie meczu. W 83. minucie z podania Darii Długokęckiej nie skorzystała Esther Sunday, a sposobność, by uradować kibiców przy Startowej miała bardzo dogodną.

Podopieczne Mateusza Żebrowskiego pozostały mimo porażki "nad kreską". Nad zagrożonymi na ten moment degradacją zawodniczkami Medyka Konin i dzisiejszych rywalek mają 3 punkty zapasu, wyprzedzając również o "oczko" UJ Kraków. Każdy z ekstraligowców ma jeszcze po 2 okazje, aby dorobek podreperować - w przypadku bielskiej drużyny będą to starcia z Górnikiem w Łęcznej i Pogonią na własnym terenie.