Powyższe tyczy się piłkarek bielskiego Rekordu, które faworytkami domowej konfrontacji z UKS SMS Łódź nie były. Nie przeszkodziło to im jednak w stawieniu przeciwniczkom solidnego oporu. – Na słowo uznania zasługuje postawa zespołu w defensywie. Mimo licznych dośrodkowań drużyna zachowała czujność i nie dopuściła do utraty bramki. Mieliśmy swoje problemy z utrzymywaniem piłki w strefie wysokiej i tworzenie akcji ofensywnych, dlatego tym bardziej doceniamy punkt – to słowa zamieszczone na klubowej stronie klubu z Cygańskiego Lasu, przywołujące wypowiedź Mateusza Żebrowskiego, szkoleniowca „rekordzistek”.

W osiągnięciu „oczka” o niebagatelnej wadze, wobec bezbramkowego remisu z łodziankami, nie przeszkodziły istotne absencje w składzie Rekordu. Ich trener skorzystać nie mógł z kadrowiczek – Magdy Piekarskiej oraz Igi Witkowskiej, a także kontuzjowanej Klaudii Adamek. Poza tym bez zarzutu w niemal wszystkich przypadkach akcji zaczepnych łodzianek spisała się defensywa. Przy gospodyniach był też piłkarski fart. W 52. minucie Paulina Filipczak uderzyła z dystansu w poprzeczkę. Podobnie stało się w minucie 81., gdy Izabelę Sas zaskoczyć usiłowała Karolina Majda. Najlepsza sposobność piłkarek Rekordu, by dokonać czegoś więcej niż niespodzianki, to zamieszaniu po rzucie rożnym i centymetry, jakie od skierowania futbolówki do siatki dzieliły Małgorzatę Lichwę.