
Wielka sobota
Nie lada wyzwaniem dla bielskich rezerw Podbeskidzia było wyjazdowe starcie z walczącym o prymat w IV lidze śląskiej Rozwojem Katowice.
Wicelider musiał w początkowym kwadransie meczu solidnie się napocić, aby uniknąć "demolki", co rusz bowiem w obrębie bramki strzeżonej przez Bartosza Golika się kotłowało. Golkiper Rozwoju wyczyniał jednak między słupkami niebywałe wręcz rzeczy, broniąc kilka uderzeń niechybnie zmierzających do siatki. Tylko Filip Iwański zdołał go pokonać w 10. minucie, wykorzystując podanie Michała Stempniewicza. Trafienie otwierające wynik na korzyść Podbeskidzia II miało znaczenie dla losów potyczki, podobnie to, które przewagę gości udokumentowało wraz z nadejściem przerwy. W 45. minucie bielszczanie rozegrali rzut z autu, Michał Bednarski obsłużył Mateusza Ziółkowskiego, który nie miał trudności z finalizacją.
- Znałem doskonale potencjał Rozwoju i młodzi zawodnicy - ambitni, świadomi i zgrani - pokazywali go długimi fragmentami. Próbowali tworzyć przewagę w bocznych sektorach, ale dobrze wychodziliśmy ze swoimi atakami - opowiada Tomasz Górkiewicz, szkoleniowiec bielskich rezerw, które w drugich 45. minutach zaliczkę obroniły. Pewnie spisywał się w bramce Maksymilian Manikowski, ale i Golik stawał na przeszkodzie przy najgroźniejszych strzałach Krzysztofa Twardosza czy Grzegorza Janusza, które zapobiegły odniesieniu przez przyjezdnych bardziej okazałej wygranej.
- Zbieramy punkty w tej rundzie, ale ciągle daleka droga do tego, aby cel utrzymania można określać jako bliski realizacji - klaruje trener "dwójki" Podbeskidzia.