SportoweBeskidy.pl: Długo trener się zastanawiał, aby objąć Przełom? 
Wiesław Kucharski: Czy długo? Raczej nie. Wpierw otrzymałem telefon z propozycją. Następnie doszło do mojego spotkania z władzami klubu z Kaniowa i już było wszystko jasne. Przełom nie chciał szukać innego trenera, a odejście Radosława Maciejewskiego było już przesądzone. Nie ukrywam, że sentyment zrobił swoje ... Spędziłem w Przełomie kilka świetnych lat i nie mogłem po prostu odmówić. 
 
SportoweBeskidy.pl: W jakim stanie zastał pan zespół?
W.K.:
Drużyna z pewnością była poukładana. Wiadomo, że jedni grali więcej, inni mniej. W ostatnim czasie dałem zagrać tym zawodnikom, którzy występowali w krótszym wymiarze czasowym i się sprawdzili. Każdy trener ma swoją wizję. Nie pytałem się jaka atmosfera panowała wcześniej w szatni, nie byłem aż tak dociekliwy. Dla mnie jednak ten aspekt jest najważniejszy, lecz sądzę, że większość graczy pozytywnie przyjęła mnie.
 
SportoweBeskidy.pl: Wskoczył trener od razu na głęboką wodę. Mecze z Pionierem i Rekordem, a mimo to pańska drużyna z kwitkiem odesłała te ekipy. Jaka jest więc recepta na pokonanie pretendentów do awansu? 
W.K.:
To były dwa mecze, bardzo ważne zresztą dla nas, gdzie wszyscy skazywali na nas na straty, ale udało się. Jaka jest recepta? Jestem trenerem, który przede wszystkim mentalnie ustawia zawodników. Zawsze było tak, że to inne drużyny bały się Przełom. Również i teraz powtarzam piłkarzom, że nie możemy się nikogo obawiać, tylko odwrotnie. Pierwsze trzeba "uderzyć" do głowy i to jest chyba ta recepta. 
 
SportoweBeskidy.pl: Czyli efekt nowej miotły w Kaniowie chyba zadziałał? 
W.K.:
Ja bym tego aż tak nie określał (śmiech). Jestem człowiekiem raczej pogodnym. Moi zawodnicy wiedzą jaki jestem. Z każdym mogę pożartować, pogadać, wyjść na piwo, ale kiedy przychodzi trening lub mecz muszą się skupić na pracy. 

SportoweBeskidy.pl: Jak pan ocenia poziom A-klasy? W 2014 roku mówił trener, że się permanentnie obniża, jak jest obecnie? 
W.K.:
Progres jakiś jest, ale niezbyt znaczący. De facto trzy drużyny walczą o awans. Warto zauważyć, że zarówno w Pionierze jak i w zespole z Bestwinki grają zawodnicy, którzy występują ze sobą kilka lat i owocem tego są dobre wyniki. Chwała należy się Czarnym, że awansowali do "okręgówki" i dobrze sobie w niej radzą. A-klasa to jest jednak zabawa i każdy powinien to zrozumieć. 
 
SportoweBeskidy.pl: A skoro robimy wycieczki pomiędzy przeszłością a teraźniejszością – dalej jest trener uczulony na sędziów? 
W.K.:
Ja się zmieniłem, kiedy byłem w Bystrej. Już raczej nie krzyczę ani na sędziów ani na zawodników w trakcie meczu. Jestem spokojniejszy, ale w ostatnim meczu z Rekordem ... wybuchłem (śmiech). Arbiter wyraźnie był jednostronny, dwa razy się spytałem jego "chłopie, co Ty robisz" i mnie wyrzucił. Widocznie się obraził, ale był to jednorazowy wybryk. Faktem jest, że na każdym poziomie popełniane są błędy, co widzimy np. w Lidze Mistrzów. 
 
SportoweBeskidy.pl: Na dłużej pan zostanie w Przełomie czy to jest tylko krótkofalowy projekt? 
W.K.: Nie wiem, jaka będzie sytuacja. Prezes poinformował mnie, że chciałby, abym został na przyszły sezon. Trzeba coś pomyśleć, aby zrobić coś więcej i może przywrócić lata świetności Przełomu.

SportoweBeskidy.pl: Kto awansuje do “okręgówki”?  
W.K.:
Ja jestem przekonany, że Rekord, ale to wszystko zależy od jego bezpośredniego meczu z zespołem z Bestwinki, który już niebawem.