SportoweBeskidy.pl: Ciężko zacząć dzisiejszą rozmowę od innego pytania. Skąd rezygnacja z funkcji prezesa?
Wojciech Koźlik: Już w styczniu zakomunikowałem, że nie będę w stanie w pełni zaangażować się w działalność klubu. Swoją decyzję podjąłem kierując się sprawami zawodowymi i rodzinnymi. Uznałem, że czas na zmiany. Teraz klub obejmą młodsi działacze. Mi zaproponowano funkcję prezesa honorowego. Zostanę więc w klubie i będę służył swoim doświadczeniem. Spędziłem przecież tutaj 20 lat. 
 
SportoweBeskidy.pl: Przez ten czas udało wam się wiele zrobić dla futbolu w Landeku. 
W.K.: Wydaje mi się, że podsumowując moją działalność wypadam nie najgorzej. Gdy przychodziłem tutaj, klub nie miał żadnej grupy młodzieżowej, a drużyna występowała w C klasie. Teraz mamy 5 grup oraz IV ligę. Spójnia wciąż się rozwija. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że Landek to mała miejscowość. Nie mamy najlepszej bazy i dojazdu. Ciężko namówić zawodników do grania tutaj. Znacznie ciężej niż klubom z większych miast. 

SportoweBeskidy.pl: Jakie są pana najlepsze i najgorsze wspomnienia z 20-letniej kadencji? 
W.K.: Na pewno nie wspominam najlepiej spadku do "okręgówki". Spadliśmy jednak zasłużenie, bo byliśmy nieprzygotowani na ten poziom rozgrywkowy. Później wróciliśmy już zdecydowanie lepiej zorganizowani. Sam awans wspominam bardzo dobrze, bo wywalczyliśmy go w świetnym stylu. To był dla nas bardzo udany sezon.  
 
SportoweBeskidy.pl: 8 trenerów przewinęło się za pana rządów. Z którymś współpraca układała się najowocniej?
W.K.: Jeśli chodzi o trenerów, to nie muszę się wstydzić swoich wyborów. Wszystkich bardzo dobrze pamiętam, w kolejności takiej, jakiej pracowali. Każdy trener, który był w Spójni odcisnął swoje piętno, przyczynił się do rozwoju klubu. Nie chciałbym nikogo indywidualnie wyróżniać. Warto jednak wspomnieć o Zbyszku Janiszewskim, który był u nas 5,5 roku. Bardzo sobie cenię także Andrzeja Myśliwca m.in. za to, że będąc na wakacjach w Chorwacji przyjechał specjalnie na baraże, a po meczu wrócił z powrotem do rodziny. Niestety, długo u nas nie pracował, ponieważ z różnych względów musiał zrezygnować. 
 
SportoweBeskidy.pl: Teraz przyszedł czas na Jana Furlepę. 
W.K.: Ciężko było na obecnym etapie rozgrywek znaleźć kogoś z takim bagażem doświadczeń. Można powiedzieć, że wróciliśmy do tematu, bo już kiedyś w przeszłości byliśmy blisko porozumienia z trenerem Furlepą. W naszym regionie zdolnych trenerów nie brakuje, są nawet w okręgówce, ale nie ma dostępnych od "już". To nie w moim stylu, aby podbierać szkoleniowca  z innego klubu. Myślę, że w obecnej sytuacji nie mogliśmy lepiej wybrać
 
SportoweBeskidy.pl: Decyzja Bartosza Woźniaka była na pewno zaskakująca, ale czy też rozczarowująca?
W.K.: Bardzo zaskakująca. Tym bardziej, że 7 pierwszych meczów na wiosnę nie przegraliśmy. Duża w tym zasługa właśnie Bartka, który bardzo dobrze przygotował zespół. Na pewno jestem nieco rozczarowany, ale trzeba decyzję zrozumieć i uszanować. Lepiej, że zrezygnował teraz, a nie trzymał się stołka nie czując się tutaj dobrze.
 
SportoweBeskidy.pl: Zimowe transfery, których dokonaliście należy ocenić chyba "in plus"...
W.K.: Patryk Kierlin bardzo dobrze wkomponował się do zespołu. "Wykorzystał" kontuzję Zbyszka Huczały i wskoczył do bramki. Radzi sobie w niej bardzo dobrze. Świetnie gra także Mykhailo Lavruk, podoba mi się ten zawodnik. Robi w ofensywie różnicę, jest dynamiczny i zaangażowany. 
 
SportoweBeskidy.pl: Natomiast Marcin Sobczak, snajper z ekstraklasową przeszłością, strzelił dotychczas 1 bramkę.
W.K.: Marcin boryka się z kontuzjami, dlatego gra tak mało. Powoli dochodzi już jednak do formy i wierzę w to, że da z siebie więcej. Liczymy na niego. W Radziechowach zagraliśmy bez 2 podstawowych napastników - Sobczaka i Małyjurka. Ich brak na boisku był bardzo widoczny. Choć trzeba przyznać, że przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. 
 
SportoweBeskidy.pl: Przed wami walka o utrzymanie i zapewne taki cel został postawiony nowemu trenerowi. Co jeżeli nie uda się uratować IV ligi w Landeku?
W.K.: Cóż, nie będzie to nasz pierwszy spadek. Świat się dla Spójni na tym nie zakończy, przecież liga okręgowa też jest ciekawa. Nie zakładamy jednak czarnego scenariusza. Przed nami 7 meczów i będziemy walczyć. Nie ma żadnego ciśnienia, ale klub i drużyna zrobią wszystko, aby się utrzymać.