19:30
04.02.2020
Agnieszka Kantyka
Piłka nożna - A-klasa

Wojciech Wróbel: Uznałem, że trzeba pomóc klubowi, w którym się zaczynało

Wojciech Wróbel tej zimy zdecydował się opuścić szeregi żywieckiej Koszarawy i przenieść do Jeleśni, gdzie został grającym szkoleniowcem tamtejszej Jeleśnianki. - Biłem się z myślami praktycznie do ostatniej chwili - przyznał w Strefie Wywiadu. 
SportoweBeskidy.pl: Masz 26 lat. Czy to nie za wcześnie, aby rezygnować z gry przynajmniej na poziomie "okręgówki"? 
Wojciech Wróbel: Z mojego punktu widzenia nie. Doszedłem już do etapu w swoim życiu, w którym uznałem, że trzeba pomóc Jeleśniance. To klub, w którym stawiałem swoje pierwsze piłkarskie kroki. Wielki wpływ na tę decyzję miała sytuacja zespołu w ligowej tabeli i sama organizacja klubu. 
 
SportoweBeskidy.pl: Ciężko było podjąć decyzję? W ostatnich meczach rundy jesiennej byłeś w dobrej formie. Sam niejednokrotnie podkreślałeś, że w Koszarawie Żywiec czujesz się bardzo dobrze. 
W.W.: Biłem się z myślami praktycznie do ostatniej chwili. Finalną decyzję przekazałem klubowi z Żywca tuż po nowym roku. Już pod koniec minionego sezonu zacząłem się zastanawiać czy dam sobie radę na poziomie "okręgówki" przez wzgląd na rosnące obowiązki zawodowe. Stwierdziłem, że zostanę jeszcze na rundę jesienną i zobaczę jak rozwinie się sytaucja. Teraz już jednak wiem, że to niemożliwe. Nadszedł więc czas, gdy musiałem zdecydować, w którą stronę chcę iść. Decyzja łatwa nie była. W Koszarawie czułem się fantastycznie. To nie tylko dobra drużyna, ale także świetni ludzie. 
 
SportoweBeskidy.pl: Przed Tobą duże wyzwanie. Niektórzy mówią, że jesteście całkowitym outsiderem rozgrywek. 
W.W.: Po tych 3 tygodniach od kiedy rozpoczęliśmy treningi jestem optymistą. Chłopaki ciężko pracują, wszyscy są zaangażowani. Frekwencja na treningach dopisuje, na zajęciach pojawia się 14-16 zawodników. Mocno wierzymy w utrzymanie. Gdybym myślał, że nasza sytuacja jest nie do odratowania, to nie podejmowałbym się tego wyzwania. Tymczasem optymistycznie spoglądam w przyszłość. Mamy w swoich szeregach doświadczonych graczy z ograniem na poziomie ligi okręgowej. Jeżeli dobrze zgramy ten zespół z najzdolniejszymi juniorami, to jestem pewien, że nie powiedzieliśmy w tym sezonie jeszcze ostatecznego słowa. Mam nadzieję również, że kibice zaczną przychodzić na nasze mecze tak licznie, jak kiedyś. 
 
SportoweBeskidy.pl: Jak ma wyglądać Jeleśnianka Wojciecha Wróbla? 
W.W.:
Jeżeli chodzi o aspekty poza boiskowe, to przede wszystkim w szatni musi panować szacunek. Zawodnicy powinni wiedzieć, kiedy jest czas na ciężką pracę, a kiedy można luźniej podejść do tematu i pożartować. Chciałbym wypracować w drużynie taką atmosferę, jaka była w Koszarawie. Gdy trzeba krzyknąć - robimy to. Ale po meczu siadamy wszyscy razem i organizujemy turniej w Fifę. To scala zespół. 

Jeżeli chodzi zaś o walory stricte piłkarskie, to pracujemy nad tym, aby w meczach jak najdłużej utrzymywać się przy piłce. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakie boiska są w A-klasie, niemniej jednak nie chcemy ograniczać się do "lagi w przód". Kreatywna, płynna i ofensywna gra podoba się kibicom. Oczywiście w piłce seniorskiej najważniejsze są wyniki, ale chcemy je osiągać dobrą grą. 
 
SportoweBeskidy.pl: Ciebie na boisku należy się spodziewać? 
W.W.: Tak. Obejmuję zespół z Jeleśni w roli grającego trenera. Nie jest proste łączenie tych obowiązków, ale z pomocą chłopaków powinienem sobie poradzić. Chcę pomóc drużynie nie tylko w przygotowaniach do meczów, ale także na boisku. Mam nadzieję, że wspólnymi siłami zrealizujemy nasz cel, którym jest utrzymanie. 
Podziel się: