"Rekordzistom" po tym starciu towarzyszy z pewnością spory nie dosyt. Zabrzanie postawili na proste środki w swojej grze i to przyniosło im zamierzony rezultat w postaci trzech punktów. W 4. minucie to jednak bielszczanie cieszyli się z gola. Jak się okazało - przedwcześnie. Marcin Wróbel pokonał golkipera przyjezdnych, ale bramka nie została uznana przez arbitra, który dopatrzył się pozycji spalonej. Rezerwy Górnika w 9. minucie otworzyli rezultat, gdy Dawid Szkudlarek celnie przymierzył z rzutu wolnego z okolic 17. metra. 

 

Od tego czasu drużyna z Zabrza skupiła się na pilnowaniu szyków defensywnych, a wszelkie ewentualne zagrożenia stwarzała po kontratakach i stałych fragmentach. Trzeba jednak uczciwie, że Rekord również nie był w stanie wypracować sobie wielu prób strzeleckich. W pierwszej połowie wyrachowania zabrakło Szczepanowi Musze oraz Tomaszowi Nowakowi. 

 

Jak się ostatecznie okazało, wynik z 9. minuty utrzymał się aż do ostatniego gwizdka arbitra, choć "rekordziści" próbowali odmienić losy spotkania. Najlepszą okazję ku temu miał w 71. minucie Sz. Mucha, lecz piłka po jego strzale tylko "ostemplowała" poprzeczkę.