Do wyjazdowego spotkania bielski zespół przystąpił z najistotniejszym ubytkiem w postaci pauzującego za kartki Tomasza Górkiewicza. Jego miejsce na środku bloku defensywnego zajął... nominalny napastnik – junior Dawid Sarnecki, który z powierzonej roli wywiązał się cokolwiek przyzwoicie. Jakby tego było mało trener Adrian Olecki nie mógł liczyć na wsparcie z „jedynki”, która swój ligowy mecz zaliczyła dzień wcześniej, mając do dyspozycji raptem 13. piłkarzy „z pola”.

– Mimo wąskiego składu poradziliśmy sobie całkiem dobrze. Wytrzymaliśmy tempo gry i choć przeciwnik wprowadził na boisko znacznie większą liczbę zawodników z ławki, to w końcówce wcale słabiej od niego nie wyglądaliśmy – ocenia szkoleniowiec Podbeskidzia II.

Właśnie w czasie dodanym przez arbitra do regulaminowego rezerwy przechyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Autorem trafienia na wagę kompletu „oczek” był nie kto inny, jak Giorgi Merebaszwili, który solową akcję wykończył idealnym uderzeniem. Nie było to jedyne trafienie Gruzina, bo to on strzelanie w Rybniku zainicjował, gdy w 11. minucie sfinalizował przechwyt i dogranie Bartosza Dziemidowicza. W gronie strzelców zaistniał również Sebastian Turek, którego płaski strzał w 66. minucie zapewnił „Góralom” przewagę 2:0. Co już znacznie mniej pozytywne z perspektywy bielskiego IV-ligowca to bramki, jakie w kwadrans „z okładem” zdobył ROW. Rzut karny po przewinieniu Maksymiliana Manikowskiego wykorzystał w 72. minucie Jan Janik, a do remisu doprowadził w 85. minucie Paweł Mandrysz.

Sukces przyjezdnych był jednak ostatecznie w pełni zasłużony, wszak na przestrzeni całej rywalizacji okazji bramkowych mieli sporo. Sam Merebaszwili mógł zyski indywidualne przynajmniej podwoić, a i Turek zaprzepaścił „setkę” stemplując poprzeczkę.