Odnoszę nieodparte wrażenie, że odkąd Tomasz Mikołajko został prezesem Podbeskidzia, to w bielskim klubie dzieje się więcej dobrego, aniżeli złego. Jasne, że niektórzy mogą zarzucić "Góralom" słabe wyniki sportowe, a to przecież one są solą futbolu. Klub to jednak nie tylko miejsce w tabeli, ale również więzi zespołu z kibicami, atmosfera pomiędzy "górą" a "szatnią", stabilizacja finansowa oraz marketing. Te ostatnie w Podbeskidziu funkcjonują bez zarzutu. I nie mowa tu bynajmniej o akcjach zachęcających sympatyków do przyjścia na mecz, bo to robi byle inny "ligowiec". 
 
W tym tygodniu obiegła nas informacja o tym, że Podbeskidzie nawiązało współpracę z Beskidem Skoczów z zakresu m.in. szkolenia młodzieży oraz wymiany zawodników w obie strony. Czyli w skrócie - bielscy trenerzy nakreślają schemat rozwoju skoczowskiego zawodnika, a gdy już uznają, że ten się nadaje i wciąga nosem rówieśników, to... wciągają go w swoją akademię. Obie strony powinny być zadowolone z takiego obrotu spraw. Beskid - zyskuje w oczach przyszłych adeptów piłki nożnej, że jest przepustką do większej piłki, Podbeskidzie - może mieć solidnego "grajka" nawet na lata. A to przecież nie tylko w Skoczowie swoją "wędkę" zarzucił I-ligowiec. Wcześniej Podbeskidzie związało się na podobnych warunkach z SMS ŻAPN Żywiec, Drzewiarzem Jasienica, Football Academy czy Kuźnią Ustroń. Łowy w przyszłości mogą być więc obfite. 

Cieszy to, że "Górale" myślą długofalowo. To charakteryzuje ambitny i nowoczesny klub, jakim z całą pewnością jest Podbeskidzie. Owoce tych działań zobaczymy już zapewne za kilka lat. Miejmy nadzieję, że w Ekstraklasie. Złośliwi niech jednak mówią, że TSP to "sztuczny twór", który nic swojego wychować nie umie. Niech mówią. Przynajmniej jest śmiesznie. A śmiech to przecież zdrowie.