I właśnie goście swój plan zrealizowali, a ich dominacja została okraszona okazałymi łupami przed przerwą, których gromadzenie było o tyle dla GKS-u łatwiejsze, iż w 20. minucie nadmiar żółtych kartek przypłacił „cegłą” Alves Mota. Niebawem otwarcia wyniku na korzyść „Fiodorów” dokonał Patryk Kłyszyński, który przejął zagranie Mateusza Janika, pierwotnie adresowane do Kacpra Mariana. Na podwyższenie wyniku radziechowianie długo czekać nie musieli. W 27. minucie rzut wolny z bocznego sektora perfekcyjnie wykonał Marcin Byrtek, zaś główka Radosława Tracza była równie znakomita.

– Spodziewaliśmy się od początku trudniejszej przeprawy, bo przed tygodniem daliśmy ciała. Ale to jak solidnie wyglądaliśmy do 30. minuty pozwala wierzyć, że był to wypadek przy pracy – mówi Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec zespołu z Radziechów, który na przerwę schodził z jeszcze bardziej bezpiecznym dla siebie zapasem. W doliczonym czasie sfaulowany w „16” przez Soaresa został Karol Kubieniec, a Byrtek okazji takich, jak rzut karny marnować nie zwykł. Miejscowi żałować mogli, że nie zdobyli gola „stykowego” – centymetrów zabrakło stemplującemu poprzeczkę Filipowi Bąkowi, a próba dobitki Deiversona Limy padła łupem golkipera radziechowian.

O ile piłkarze Smreka przystąpili do drugiej części zmobilizowani, to nic wskórać nie potrafili z dobrze dysponowanym rywalem. Ten ostatecznie wygrał w sposób bardzo przekonujący. W 65. minucie Ksawery Szewczyk dołączył do grona strzelców, ładnym uderzeniem finalizując dogranie Mariana. Bramkę fetował również Vladyslav Cholak, który w 86. minucie wykorzystał „centrę” Byrtka z rzutu rożnego. Gospodarze grali już wówczas poważnie liczebnie osłabieni, bo po „skasowaniu” Mariana z placu gry usunięty został golkiper Smreka Rafał Pępek, dołączając tym samym do kolegi z zespołu także przed czasem kończącego swój występ.