Długo w a-klasowej stawce aklimatyzowali się piłkarze Tempa Puńców. Proces ten przebiegł nie w pełni zadowalająco. Zwłaszcza w charakterze gospodarza spadkowicz z ligi okręgowej był dla rywali nad wyraz łagodny.

pilka Jesienią Tempo rozegrało w Puńcowie sześć potyczek ligowych. Co ciekawe, tylko jedna z nich przyniosła punktową zdobycz dla miejscowej ekipy Tempo pokonało beniaminka z Zabłocia, zwycięstwo zapewniając sobie w doliczonym czasie gry. Czy w domowych występach towarzyszyła piłkarzom Tempa szczególna presja? – Nie ma co mówić o jakimś ciśnieniu. Pomału zespół odbudowuje się. Ludzi zbyt wiele na mecze w Puńcowie nie przychodzi, trudno zatem wskazywać na presję jako powód słabszych wyników w meczach u siebie. Przyczyn doszukiwałbym się gdzie indziej – zaznacza w rozmowie z naszym portalem trener puńcowian, Sławomir Machej.

Co więc stanęło na przeszkodzie, by Tempo lepiej wypadło nie tylko w spotkaniach domowych, ale i na boiskach przeciwników w skoczowskiej A-klasie? – Sporo meczów przegrywaliśmy tak naprawdę na własne życzenie. Brakuje trochę wiary, zgrania, ale przede wszystkim skuteczności. Wykorzystywanie sytuacji w wielu spotkaniach pozostawiało sporo do życzenia. Stąd też skromna zdobycz punktowa i ogólnie niezadowalająca postawa jesienią. Trudno natomiast stwierdzić dlaczego mniej efektywni byliśmy na własnym boisku – dodaje trener zespołu z Puńcowa.

W 13 pojedynkach puńcowska drużyna zapisała na swoim koncie 14 „oczek”. W znaczącej mierze to następstwo lepszej gry na wyjazdach. Tu Tempo zanotowało trzy wygrane spotkania oraz dwa remisy. – Po inauguracyjnym remisie w Strumieniu myśleliśmy, że po spadku do A-klasy szybko uda się powalczyć o miejsce w ścisłej czołówce ligi. Później przydarzyło się kilka kiepskich występów i nie odegraliśmy w minionej rundzie żadnej znaczącej roli – komentuje Machej.