- Dopóki graliśmy w pełnym zestawieniu, mieliśmy więcej sytuacji i częściej byliśmy przy piłce. Plany pokrzyżowała nam druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka tuż przed przerwą. Szkoda, bo było to spotkanie, w którym mogliśmy, a nawet powinniśmy wygrać - przyznaje Zbigniew Skórzak, trener ekipy z Węgierskiej Górki. 

 

Trzeba zauważyć, że pierwsze trzy kwadranse toczyły się pod dyktando gospodarzy. To Metal był stroną przeważającą i częściej szukał ofensywnych rozwiązań. Soła, oprócz uderzenia Daniela Gawła z rzutu wolnego, nie stworzyła sobie groźniejszej okazji. Drużyna z Węgierskiej Górki swoją przewagę udokumentowała w minucie 34. minucie. To wówczas Kordian Mozol dopadł do odbitej piłki przez bramkarza gości i umieścił ją w siatce. Istotny wpływ na losy meczu miała jednak czerwona kartka, wskutek dwóch żółtych, ujrzana przez gracza Metalu, Adriana Parfieńczyka... 

 

Grając w przewadze Soła mocniej ruszyła na rywala i to przyniosło efekt już w 50. minucie, gdy Daniel Lach celnie uderzył z rzutu wolnego. Metal, mimo gry w "10", próbował jednak "odgryźć się" rywalowi, jednak był w swoich poczynaniach nieskuteczny. W 70. minucie szalę wygranej dla Soły przechylił Gaweł, który akcję Dan. Lacha sfinalizował celnym uderzeniem lewą nogą. 

 

- Był to dla nas ważny mecz. Nikt nie myślał o remisie, każdy grał o pełną pulę. Udaje nam się jednak zainkasować pierwsze trzy punkty i z tego się cieszymy - dodaje Krzysztof Karpeta, szkoleniowiec Soły.