- Jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Cieszę się, bo wygraliśmy z drużyną mocną, aspirującą do górnej części tabeli. Widać jednak, że miała swoje problemy kadrowe. Trener gości przeprowadził tylko jedną zmianę - zauważa Kamil Sekuła, trener BKS-u. 

 

Pierwszy kwadrans meczu absolutnie nie zwiastował faktu, że "Zetka" wysoko przegra. To tyszanie przeważali w tym fragmencie spotkania, stwarzając spore zagrożenie szczególnie po stałych fragmentach. Później jednak inicjatywę przejęli czerwono-żółto-zieloni, co szybko zostało udokumentowane w rezultacie. W 20. minucie Matvei Yevtyschenko wykorzystał dobre podanie od Jakuba Pilcha. Jak się okazało, było to jedyne trafienie w tej części meczu, choć w końcówce zaskoczyć bramkarza gości próbowali jeszcze m.in. Kamil Dokudowiec, Pilch oraz Dariusz Łoś.

 

Znacznie więcej "konkretów" było po przerwie. W 55. minucie popularny "Pilchu" zdecydował się na strzał z dystansu i okazało się być to trafną decyzją. 3 minuty później BKS prowadził już trzema bramkami, gdy Wojciech Padło głową skierował piłkę do siatki po dograniu - a jakże - Pilcha. Goście pokusili się o trafienie kontaktowe w 63. minucie, lecz ich radość nie trwała długo, bo raptem 120 sekund. Ponownie trafienie fetował Yevtyschenko, który wygrał pojedynek "oko w oko" z golkiperem gości. Asystował przy tej bramce Pilch. W samej końcówce młody Ukrainiec skompletował hat-tricka, gdy zrobił pożytek z dogrania od Antoniego Rozmusa. Mecz zakończył się wynikiem 5:1, a w tzw. międzyczasie rzut karny świetnie obronił Jan Syc.