Zwycięstwo gości zagrożone było o tyle, że z trudem przychodziło im stwarzanie zagrożenie w obrębie „świątyni” LKS-u. – Rywal „okopał się” gdzieś w okolicach 30. metra i ciężko było się nam przedrzeć – przyznaje Konrad Kuder, trener ekipy z Jasienicy.

Wobec niemocy w ataku pozycyjnym piłkarze lidera musieli liczyć na stałe fragmenty. I to one dały im wyjazdowy triumf. W 42. minucie sędzia dopatrzył się zagrania ręką w obrębie „16”, sprawiedliwość wymierzył Patryk Smalcerz. Dokładnie taki sam fragment od trafienia otwierającego wynik przyjezdni potrzebowali, by rezultat poprawić. Faulujący Mateusz Kudrys wyczuł intencje Dawida Ogrockiego, lecz wobec dobitki nie miał nic do powiedzenia.

– Mieliśmy swój plan, aby skupić się na obronie i próbować kontrować. Rywal miał więcej z gry, natomiast trochę ta porażka boli przy odrobinie szczęścia mogliśmy sprawić niespodziankę – zauważa Dawid Szewczuk, szkoleniowiec gospodarzy meczu, którzy dopiero w końcowym kwadransie potyczki byli pod bramką Drzewiarza nieco aktywniejsi. Strzały Patryka Wentlanda z rzutu wolnego oraz Krystiana Patronia cel jednak zgodnie mijały.