Wymarzony (tylko) początek
Poszukujący pierwszej wiosennej wygranej zawodnicy III-ligowego Rekordu zmierzyli się dziś ze Ślęzą Wrocław.
- Nie tak wyobrażaliśmy sobie to spotkanie. Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza. Liczyliśmy na przedświąteczne przełamanie, może więc po Świętach nastąpi lepszy dla nas czas… - powiedział na łamach oficjalnej strony trener Rekordu, Dariusz Mrózek.
Bielszczanie świetnie weszli w mecz ze Ślęzą. Już w 1. minucie na listę strzelców wpisał się Konrad Kareta, który przytomnie odnalazł się w zamieszaniu pod bramką gospodarzy. Radość "rekordzistów" trwała jednak raptem kilkanaście sekund. Chwilę później wrocławianie doprowadzili do remisu, po tym jak Hubert Muszyński spuentował dobrze rozegrany rzut rożny. 2 minuty, 2 bramki - taki początek mógł się podobać kibicom, lecz na kolejne gole przyszło im czekać do drugiej części meczu.
W niej jednak strzelali tylko zawodnicy Ślęzy. "Rekordziści", ponownie już w tej rundzie, nie mogli wejść na właściwe tory. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że obcokrajowcy w szeregach gospodarzy robili różnicę na boisku. Na prowadzenie w 70. minucie Ślęzę wyprowadził Alefe Santos Lima, który wykorzystał zespołową akcję. Podopieczni Mrózka otworzyli się w celu odmiany losów spotkania, co nie przyniosło zamierzonego rezultatu. W końcowych minutach meczu decydujące "ciosy" wymierzyli Joao Passoni oraz Vinicius.