
Wyrachowane mistrzynie, pechowe gospodynie
Wynik nieadekwatny do obrazu boiskowych wydarzeń - to najlepszy wstęp, cytowany za klubową stroną Rekordu Bielsko-Biała, do przybliżenia wydarzeń z domowego meczu "rekordzistek" z mistrzyniami Polski - Pogonią Szczecin.
W niej klarownymi faworytkami były zawodniczki przyjezdne, ale należało mieć na względzie, że podopieczne Mateusza Żebrowskiego wiosną zdają się aspirować swoją postawą do miana solidnej drużyny środka ekstraligowej stawki. By nie być gołosłownym - już na wstępie potyczki groźne strzały w kierunku szczecińskiej "świątyni" oddały Oliwia Zgoda i Nikola Dębińska, a przy kilku stałych fragmentach tylko czujność defensywy Pogoni zapobiegała niespodziance. W 22. minucie futbolówka w zamieszaniu trafiła w poprzeczkę, zaś w 25. minucie Julia Gutowska trafiła nawet do siatki, co zdaniem arbiter zostało jednak poprzedzone faulem. Na przerwę zespoły schodziły więc bez jakichkolwiek łupów, ale wskazanie należało przyznawać na korzyść mających więcej dogodnych szans piłkarek z Cygańskiego Lasu.
O ile premierowe 45. minut dawało nadzieję, tak rewanżowy fragment meczu przyniósł metamorfozę - zwłaszcza w kwestii rezultatu, zmieniającego się na całkowicie korzystny z perspektywy Pogoni. W 52. minucie Luana Zajmi nie została dostatecznie przypilnowana, zmuszając Kingę Ptaszek do kapitulacji. Niespełna kwadrans później Zuzanna Radochońska była tam, gdzie być powinna po wrzutce Mai Leśkiewicz. Cios rozstrzygający to minuta 74. i świetnie wykonany przez Radochońską rzut wolny. Konsekwencją zmęczenia i braku wiary w osiągnięcie czegokolwiek dla siebie pozytywnego była bramka na 4:0 - Weroniki Szymaszek "z wapna" po dyskusyjnej ręce w obrębie "16", doskonale podsumowującej pechowy występ bielszczanek.