– Rywal dobrze wybijał nas z rytmu i z naszych akcji nic konkretnego nie wynikało – tak premierową część meczu ocenił szkoleniowiec Pasjonata Artur Bieroński, który dopiero w drugich 45. minutach mógł wraz ze swoimi podopiecznymi cieszyć się z przebiegu boiskowych zdarzeń. Już w 48. minucie Michał Sewera „złamał” akcję do środka i uderzeniem po „krótkim” rogu zaskoczył Jana Parchańskiego. – Mieliśmy w miarę upływu czasu i opadania przeciwnika z sił coraz więcej miejsca, co przełożyło się na sytuacje bramkowe – dodał trener dankowiczan.

Kolejne gole dla gospodarzy były tylko kwestią czasu. I tak w 68. minucie kunsztem błysnął Wojciech Sadlok, który golkipera Spójni pokonał strzałem z... połowy boiska, czyniąc pożytek z niedokładnego wybicia i zbyt dalekiego wyjścia bramkarza poza „16”. W 73. minucie piłkarze Pasjonata cieszyli się powtórnie. Łukasz Błasiak wyłożył futbolówkę Jakubowi Ogiegło, który uderzył nie do obrony między nogami Parchańskiego. Przy solidnej zaliczce ekipa z Dankowic miała i inne okazje bramkowe, m.in. rezerwowy Daniel Mańdok minimalnie chybił obok słupka. – Wynik cieszy mimo wszystko bardziej niż gra, którą zaprezentowaliśmy – skwitował Bieroński.

A przetrzebieni personalnie goście? Szanse, by w Dankowicach cokolwiek wskórać stracili de facto przed pauzą, gdy Tomaszowi Ślezionie zabrakło spokoju w finalizacji dwóch dobrze zapowiadających się akcji.