Takie spotkania zapamiętuje się na długi czas. Rzadko kiedy w meczu pada 11 goli, a jedna z drużyn w przeciągu 45 minut zdobywa aż 7 goli. Ta sztuka powiodła się rezerwom Podbeskidzia w konfrontacji z Iskrą Pszczyna. – Drużynie należy się duży szacunek. Zawodnicy wyszli z bardzo trudnej sytuacji i pokazali kawał charakteru. Przetrwaliśmy trudniejszy moment w drugiej połowie, kiedy to Iskra zdobyła kolejną bramkę i nie schowaliśmy głowy w piasek. Rzadko zdarzają się mecze o podobnym przebiegu, ale najważniejsze, że został on zakończony naszą wygraną – mówi Dariusz Kołodziej, trener "dwójki" Podbeskidzia. 

 

Przypomnijmy, bielszczanie do przerwy przegrywali aż 0:3 i nic nie zwiastowało, że uda im się odmienić losy spotkania. Ta sztuka im się jednak powiodła i w ostatecznym rozrachunku Górale cieszyli się z wygranej 7:4. - Można tak powiedzieć, że nie wyszliśmy z szatni. Wyglądaliśmy bardzo słabo mentalnie. Traciliśmy gole, które nie powinny się przytrafiać zawodnikom aspirującym do gry w pierwszej drużynie ekstraklasowicza. Nie powiem, co przekazałem zawodnikom, ale na pewno było burzliwie. Najważniejsze jednak, że reakcja drużyny była dobra - dodaje Kołodziej.