Lepszego startu potyczki gospodarze nie mogli sobie wymarzyć. W 3. minucie defensywę Błyskawicy sforsował Rafał Hałat, wykonał dośrodkowanie, przy którym z piłką minął się Dawid Wałaski, a na dalszym słupku czyhał z egzekucją Oleksandr Apanchuk. – Taki był nasz plan, aby możliwie szybko strzelić gola, bo wiedzieliśmy, że póki mecz będzie toczył się „na styku”, to rywal może być groźny. Tym bardziej, że w tej połowie szczerze przyznając nie wyglądaliśmy najlepiej – mówi Szymon Waligóra, szkoleniowiec czanieckiego zespołu.

Istotnie goście z Drogomyśla do pauzy przeciwnikowi nie ustępowali, a kilka groźnych wypadów mogło pokrzyżować szyki piłkarzom LKS-u. W dobrej sytuacji niepotrzebnie dogrywać usiłował Daniel Krzempek, z kolei strzelający Volodymyr Varvarynets w ostatniej chwili został powstrzymany przez jednego z obrońców. Gdy wyrównanie zdawało się być kwestią czasu, drugie tego dnia celne uderzenie zmusiło Mateusza Pońca do kapitulacji. Wzdłuż bramki do Hałata dograł precyzyjnie O. Apanchuk, a skierowanie futbolówki do siatki było już tylko formalnością. – Każdy nasz najmniejszy błąd był bezwzględnie wykorzystywany przez drużynę z Czańca i cóż z tego, że rozgrywaliśmy dobry mecz pod względem budowania akcji, skoro nie ustrzegliśmy się strat – oznajmia trener przyjezdnych Krystian Papatanasiu.

Krótko po powrocie zespołów na murawę miejscowi znów fetowali trafienie. Tym razem w roli głównej wystąpił Andriy Apanchuk, który idealnie przymierzył z rzutu wolnego tuż zza „16”. Gości to nie załamało i w 53. minucie zmniejszyli straty. Patryk Ułasewicz przytomnie wycofał piłkę do Krzysztofa Koczura, który bez namysłu postarał się o gola. Błyskawica śmielej wówczas zaatakowała, okazje bramkowe mieli Koczur czy Jakub Krucek, ale obrona LKS-u wychodziła za każdym razem z opresji bez szwanku.

Kiedy w 64. minucie A. Apanchuk pokonał bramkarza Błyskawicy w sytuacji „oko w oko” po dograniu Macieja Felscha, sukces podopiecznych trenera Waligóry był już przesądzony. W szeregach ekipy z Czańca radość zapanowała jeszcze w 85. minucie – to za sprawą efektownych nożyc wychowanka Kacpra Kaspery, który uczynił pożytek z dośrodkowania Kacpra Gawora. – Wykorzystaliśmy to, że przeciwnik musiał się bardziej otworzyć. Dopisujemy kolejne punkty do swojego dorobku po spotkaniu, które wcale tak łatwe nie było, jak wskazuje na to rezultat – ocenia szkoleniowiec zwycięzców.