Domowa konfrontacja testowa z Siemianowiczanką Siemianowice Śląskie wypadła z perspektywy Tempa nad wyraz okazale. Choć nie od razu zespół z Puńcowa przystąpił do „demolki”. Pierwsza część sparingu to jedyny gol z 10. minuty. Z bocznego sektora boiska piłkę dograł Michał Tobiasz, a zagranie to doczekało się finalizacji, której uprzedzając rywali dokonał Jakub Legierski. Pozostałe szanse, bo i one się na przestrzeni premierowych 45. minut pojawiły, gospodarze zgodnie marnowali. – Brakowało nam dokładności i spokoju w kluczowych momentach wyprowadzanych akcji. Mogliśmy z kilku takich prób wyciągnąć coś więcej – ocenia Michał Pszczółka, szkoleniowiec Tempa.

 


Po zmianie stron na murawie lider „okręgówki” żywiecko-skoczowskiej panował w sposób niepodzielny. Fakt, że przeciwnik z tego samego szczebla rozgrywkowego loty znacznie obniżył, w niczym nie umniejsza ofensywnego polotu zademonstrowanego przez puńcowian. Na miano prawdziwego egzekutora wyrósł Legierski, który do „fanta” z poprzedniej odsłony sparingu dołożył... kolejne 4, w tym bramkę ustalającą wynik potyczki na 8:0 z rzutu karnego. Wśród strzelców zaistnieli także: Dariusz Dziadek, Dawid Okraska i Mic. Tobiasz – do spółki dobrze wypełniający zadania z przodu pod nieobecność najskuteczniejszego z reguły Rafała Adamka.

Tempo zdaje się być w wysokiej formie tuż przed startem ligi. Kto wie, czy potrzebnym „zimnym prysznicem” nie będzie w tym przypadku klęska z początku marca, gdy puńcowianie ulegli 1:6 rezerwom bielskiego Rekordu. – Właściwie podeszliśmy do meczu, skrzętnie realizując to, co zostało założone. Wykonujemy ciężką pracę na treningach, ale nie możemy w tym poprzestawać. Konieczne są teraz chłodne głowy – oznajmia trener.