Z obozu beniaminka: pomogło zgrupowanie i męskie rozmowy
Ostatni występ piłkarzy z Radziechów w IV lidze śląskiej był fenomenalny, ale to już w pewnym sensie historia. – Taki występ, jak przeciwko Krupińskiemu Suszec był nam potrzebny. Piłka pokazała swoje piękne oblicze, bo faworytami nie byliśmy – mówi Aleksander Juraszek, wiceprezes GKS-u, w rozmowie z naszym portalem.
Wiceprezes Aleksander Juraszek (z prawej strony), w towarzystwie wójta gminy Radziechowy-Wieprz Grzegorza Figury, na trybunie stadionu GKS-u.
SportoweBeskidy.pl: Do ostatniej soboty specjalnie nie wiodło się mistrzowi ligi okręgowej z poprzedniego sezonu. Powody? Aleksander Juraszek: Jeśli chodzi o grę, to w zasadzie od początku wyglądało to nieźle, natomiast przełożenia na wyniki rzeczywiście nie było takiego, jakie byśmy sobie życzyli. Nie ma z nami z przyczyn osobistych Marcina Motyki, który miał być wzmocnieniem zespołu. Nie gra od kilku meczów Mariusz Kosibor, czego szerzej nie chciałbym w tym momencie komentować. Trzeba pamiętać, że nasz zespół w dużej mierze oparty jest na pracownikach, którzy łatwej pracy nie mają. Czasem ciężko to wszystko pogodzić z treningami na pełnych obrotach. A że to poziom inny niż „okręgówka” chyba wszyscy zdają sobie doskonale sprawę.
SportoweBeskidy.pl: Zespół przeszedł prawdziwą metamorfozę, która przyniosła efektowny triumf nad Krupińskim Suszec... A.J.: Już mecz w Bojszowach wyglądał z naszej stronie fajnie. Przegraliśmy, ale ewidentnie zabrakło nam szczęścia. Powinniśmy tak naprawdę wygrać wysoko i pewnie. Pojawiło się natomiast takie światełko w tunelu, choć kropki nad „i” brakowało. Chłopcy postanowili spędzić jeden dzień razem w całym zespole. Środa między meczami wyglądała u nas tak, że najpierw zespół w komplecie trenował, później mieliśmy wspólny obiad, jeszcze kolejną jednostkę treningową i zajęcia – nazwijmy to – rekreacyjne. Widać, że takie mini-zgrupowanie było potrzebne. Wszyscy takiego dnia chcieli i wyraźnie pomogło to też oczyścić atmosferę. Stawiamy dalej na młodzież. 17-letni Mateusz Janik rozegrał w sobotę kapitalne zawody biorąc ciężar gry na swoje barki. Generalnie takiego meczu w Radziechowach chyba nigdy nie było wcześniej. Ułożyło się nam spotkanie perfekcyjnie pod każdym względem, przechodziliśmy błyskawicznie z obrony do ataku, graliśmy szybko i z pomysłem. W końcu widzieliśmy wszyscy drużynę, bo każdy zrobił to, co do niego należało.
SportoweBeskidy.pl: Do końca rundy pozostały zespołowi GKS-u trzy mecze wyjazdowe. Jakie cele? A.J.: Wierzę, że stać nasz zespół na walkę o pełną pulę w każdym spotkaniu. Gramy kolejno w Pszczynie, Pszowie i Ornontowicach. Bez szans oczywiście nie jesteśmy. To mecze trudne, ale mamy nadzieję na lepsze wyniki na finiszu rundy. Podkreślę w tym miejscu, że nie ma żadnego hurraoptymizmu w drużynie. Taki występ, jak przeciwko Krupińskiemu Suszec był nam potrzebny. Piłka pokazała swoje piękne oblicze, bo faworytami nie byliśmy. Może się okazać, że właśnie złapaliśmy odpowiedni rytm.
Rozmawiał: Marcin Nikiel