Ten wygrany 2-1 przez Górali mecz z Zawiszą w Bydgoszczy był dla kibiców Podbeskidzia prawdziwą szkołą przetrwania. Uważam, że pierwsza połowa ich występu na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka to były chyba najgorsze momenty w ich 101. występach w Ekstraklasie.

wojtulewski W pierwszej połowie wyglądało to tak, jakby Górale do Bydgoszczy jeszcze nie zdążyli na mecz dojechać. Byli wolni, pasywni, bojaźliwi i nie mieli żadnej koncepcji gry. Mało tego, w tym fragmencie meczu Górale nie oddali na bramkę bydgoszczan ani jednego celnego strzału! Pierwszy raz celnie strzelił mój ulubiony piłkarz Dariusz Kołodziej i od razu zdobył pięknego gola. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale Górale oddali rywalowi pierwsze trzy kwadranse bez walki. Myślę, że może wpływ na to miała nagła niedyspozycja Macieja Korzyma, który nie przyjechał nawet do Bydgoszczy. Ten zawodnik, mimo że miał być to dopiero jego drugi występ, znakomicie wprowadził się do zespołu. Mimo takiej słabej gry w samej końcówce pierwszej połowy Góralom należał się rzut karny za zagranie piłki ręką przez obrońcę Zawiszy. Tylko niezrozumiała i nieprawidłowa decyzja sędziego pozbawiła Górali szansy zdobycia gola z „11”.

Więc pierwsza połowa to totalny chaos, fatalna gra i sędziowskie gapiostwo, co spowodowało, że w przerwie mieliśmy nieszczególny nastrój. Zresztą sędziowie w tej ligowej kolejce mieli kilka konkretnych wpadek. W meczu w Zabrzu na korzyść Górnika, a przeciwko Jagiellonii Białystok sędzia wymyślił karnego, którego nie było. I gol otworzył wynik na 1-0 dla Górnika. Sędziowskie cuda były też w Krakowie, w ostatniej akcji meczu Cracovii z Koroną na pozycji spalonej znalazło się aż pięciu zawodników drużyny gospodarzy. Mimo tego nasz człowiek w Ekstraklasie, sędzia asystent Krzysztof Myrmus ze Skoczowa, skądinąd świetna osobowość, nie zasygnalizował głównemu rozjemcy spalonego i naruszenia przepisów gry. Bramka uznana i Cracovia zdobyła 3 punkty po fatalnym błędzie sędziego Myrmusa.

To, co zobaczyliśmy po przerwie w zespole Górali, to było to na co wszyscy na Podbeskidziu czekamy. Walka, determinacja, ambicja, szybkość i pomysłowość w grze. Przyniosło to w 93. minucie zwycięską bramkę po składnej akcji Adu-Pazio i precyzyjnym strzale Chmiela. Koniec meczu, szalony taniec radości w wykonaniu Górali. To potwierdza opinie, że „piłka jest okrutna i uczy pokory”, że „piłka jest koszmarem dla pokonanych i szczęściem dla zwycięzców”. To wszystko widzieliśmy na płycie stadionu w Bydgoszczy. W niedzielę sportowego upokorzenia doznali piłkarze Zawiszy, ale przypomnijcie sobie nasz mecz w Bielsku-Białej z Pogonią i to prowadzenie do 87. minuty 2-1. Potem  fatalne 3 minuty i przegraną. Przypomnijcie sobie dramatyczne chwile w meczu z Lechią w Gdańsku, kiedy graliśmy w „10”.

Więc powiem wam: Podbeskidzie się rozpędza, a po powrocie Korzyma i Demjana będzie jeszcze silniejsze. Dziś piłkarze Górali dali nam pełną pierś sportowego szczęścia i satysfakcji. W Bydgoszczy przebyliśmy drogę z piekła do nieba i oby w tym futbolowym niebie być jak najdłużej. Brawo Górale!

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski