Reprezentant katowickiej ligi okręgowej, grupy 1 był kolejnym test-rywalem Beskidu Skoczów. Drużyna z Żor do Skoczowa przyjechała w okrojonym składzie. O losach meczu przesądziło niezwykłe trafienie.  beskid skoczow Podopieczni Marcina Michalika rywala, który wystąpił w mocno eksperymentalnym składzie zlekceważyli. – Kuriozalny sparing. Drużyna z Żor przyjechała bez zawodników rezerwowych, w wyjściowym składzie był prezes i trener. To nie podziałało zbyt dobrze na moją drużynę, zawodnicy doszli chyba do wniosku, że mecz sam się wygra. Do 20 metra nasza gra wyglądała nieźle, nie portafiliśmy natomiast sfinalizować żadnego ataku. Goście zaparkowali we własnym polu karnym autobus, byliśmy w posiadaniu piłki przez jakieś 80 procent czasu gry. Powinniśmy ten mecz wygrać – mówi Michalik. – W szatni po meczu padło kilka mocnych słów. Myślę, że będzie już tylko lepiej – dodaje.

Pomimo naporu gospodarzy bezbramkowy remis utrzymywał się długo, aż do 85. minuty. W końcówce meczu rozstrzygające trafienie zapisał na swoim koncie Przemysław Pilch. Zawodnik Beskidu niefortunnie interweniując pokonał własnego bramkarza... „podaniem” z niemal połowy boiska. Pilch przelobował zdezorientowanego Ireneusza Trojanowskiego.

Kadra skoczowskiego klubu nie jest jeszcze zamknięta, m.in. ze względu na powołanie do życia drużyny rezerw. – Ze względu na utworzenie drugiego zespołu cały czas ktoś się pojawia na treningach. Do meczu pucharowego kwestia kadry na przyszły sezon jest otwarta – zapowiada nasz rozmówca.

W nadchodząca środę skoczowski zespół zmierzy się z Piastem Cieszyn, w weekend zagra w Pucharze Polski z LKS-em Kończyce Małe.

Beskid Skoczów – KS Żory 0:1 (0:0) Gol: Pilch – samobójczy

Beskid: Trojanowski – D.Ihas, Padło, Pilch, Zaremski, Smagło, A.Ihas, Kiełczewski, Janik, Kruszka, Jaworzyn oraz Dziedzic, Łapiński, Wojaczek, Surawski Trener: Michalik