Z Raulem Lozano pod Dębowcem
Nie Resovia Rzeszów, nie Skra Bełchatów, ani nie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Po 7. kolejkach Plus Ligi na samym jej szczycie znajduje się zgoła nieoczekiwanie ekipa Cerradu Czarnych Radom.
Cokolwiek, by nie mówić dotychczasowa postawa radomian jest zaskoczeniem pozytywnym. Wygrali w tym sezonie aż 6 meczów, bez trudu zdobywając między innymi siatkarskie twierdze w Bydgoszczy, Warszawie, Będzinie i Częstochowie. Polegli tylko na inaugurację po tie-breaku, ale byli o włos od pokonania siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla. O Czarnych mówi się zatem sporo i najczęściej dobrze. Czyją zasługą jest ów nieoczekiwany rozgłos?
Bez wątpienia dostrzegalna jest praca, jaką z radomskimi siatkarzami wykonuje były selekcjoner reprezentacji Polski Raul Lozano. Argentyńczyk wcale nie ma do dyspozycji wielkich gwiazd wśród swoich podopiecznych. Największe punktowe „zastrzyki” dają skrzydłowi. I tu na pierwszy plan wysuwają się kadrowicz Artur Szalpuk i Wojciech Żaliński. Obaj przekroczyli już w obecnym sezonie „setkę” indywidualnych zdobyczy. Talent potwierdza również leworęczny atakujący Bartłomiej Bołądź. Grą drużyny Cerradu Czarnych inteligentnie kieruje Lucas Kampa, reprezentant Niemiec. Wśród środkowych bloku nie do przecenienia jest rola Daniela Plińskiego. Zespołowo zaś główną broń prócz siły ataku stanowi zagrywka. Tylko tercet Żaliński, Bołądź, Kampa ma na koncie ponad 30 punktowych serwisów. Mają też radomianie czym „straszyć” w bloku.
Co przeciwstawić może BBTS? Na pewno walkę i zaangażowanie, czego w ostatnim meczu w stolicy trochę brakowało, zwłaszcza w momentach trudnych. Bielszczanie zagrali wyjątkowo kiepsko, nie ugrali nawet seta i rozzłościli swojego... szkoleniowca Krzysztofa Stelmacha. Ten ma ból głowy, bo kadrowa sytuacja bielskiej drużyny przedstawia się nieszczególnie. Kontuzjowany jest Paweł Gryc, co stanowi problem wobec niestabilnej formy Bartosza Janeczka. Nie można wykluczyć, że trener zdecyduje się na wariant z Kamilem Kwasowskim w roli atakującego, bo ten akurat równy poziom na wstępie sezonu trzyma. Do pełni sił dochodzi również rozgrywający Grzegorz Pilarz, który w sobotę być może swoich kolegów wesprze z pozycji parkietu. Gospodarze muszą zaprezentować „maksa”, licząc zarazem, że ekipa z Radomia będzie miała słabszy dzień. A w hali pod Dębowcem to się zdarza, by wspomnieć niedawną konfrontację BBTS-u z również faworyzowanym Cuprum Lubin.
W sobotę 5 grudnia mecz rozpocznie się o nietypowej godzinie 14:00. To z racji późniejszego spotkania domowego piłkarzy Podbeskidzia.