Przebudzenie przyszło za późno
Oczy futsalowych entuzjastów skierowane dziś był w kierunku hali "Widok" w Bielsku-Białej. Rekord podejmował Piasta Gliwice.
Źle zaczął się mecz dla "rekordzistów". Była 28. sekunda, a Piast już fetował trafienie. Vinicius Lazzaretti wymanewrował defensywę gospodarzy i celnym strzałem zaskoczył Krzysztofa Iwanka. Zespół z Gliwic nie sprawiał wrażenia, jakby chciał pójść za ciosem. Raczej za wszelką cenę chciał bronić jednobramkowej zaliczki. W dużej mierze kończy się to dla takiej drużyny kiepsko. W tym wypadku było... odwrotnie. W 9. minucie Eric Panes niefortunnie trafił do własnej siatki po rzucie rożnym i Piast prowadził już 2:0. Oddając tylko jeden celny strzał...
A jak scharakteryzować grę Rekordu w pierwszej części spotkania? Jedno słowo pasuje idealnie - nieskuteczna. Bielszczanie próbowali złamać szczelnie bronioną defensywę Piasta, ale nawet kiedy wydawało się, że ten cel jest bliski realizacji to na przeszkodzie stawał świetnie dysponowany bramkarz gości Michał Widuch.
Filozofia gliwiczan nie uległa zmianie po przerwie. Nadal postawili na mocną defensywę i wciąż mieli z tym problem mistrzowie Polski. W 24. minucie Piasta nie uchronił bramkarz, a poprzeczka po strzale Pawła Budniaka. W 28. minucie goście wykorzystali kolejny moment dekoncentracji w szeregach Rekordu i zamienili na gola sprytnie rozegrany rzut wolny. Biało-zieloni patent na zdobycie bramki Piastowi odnaleźli zbyt późno, bo dopiero w 40. minucie. Michał Marek odebrał piłkę Widuchowi, który zdecydował się na irracjonalny, indywidualny rajd, a całość mocnym strzałem zakończył Mikołaj Zastawnik.