- Pierwsza odsłona może i toczyła się pod znakiem optycznej przewagi gospodarzy, ale wiedzieliśmy, jaki mamy cel i jak go zrealizować. Niepotrzebnie tylko straciliśmy gola tuż przed końcem pierwszej połowy… Z wyjątkiem kilku pierwszych minut druga część meczu rozegrana została pod nasze dyktando. W każdym razie, bliżej było podwyższenia przez nas prowadzenia, niż gola GKS-u na wagę remisu - powiedział na łamach klubowej strony trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki. 

 

Wszystko, co najważniejsze w tym spotkaniu, miało miejsce w pierwszej połowie. Bielszczanie - planowo - nie forsowali specjalnie tempa w ofensywie, tylko konsekwentnie czekali na swoje szanse w niskim pressingu. Ta przyszła po upływie niespełna kwadransa. Daniel Iwanek dobrym podaniem obsłużył Kacpra Pawlusa, a ten wpakował piłkę do siatki. Młody zawodnik rezerw Rekordu raz jeszcze fetował trafienie - tym razem w rolę asystenta wcielił się Mateusz Tekieli. Tuż przed przerwą kontaktową bramkę zdobyli tyszanie, którzy skorzystali na stracie piłki przez Jakuba Kempnego. 

 

Na więcej tego dnia jednak biało-zieloni nie pozwolili, choć ekipa z Tychów momentami mocno naciskała na bielszczan. Ci jednak byli nieugięcie. Konsekwentnie realizowali swój plan na to spotkanie, i dowieźli korzystny rezultat do ostatniego gwizdka sędziego.