- Mieliśmy w tym meczu swoje sytuacje. Niestety, nie wykorzystaliśmy ich, a w zamian straciliśmy zbyt proste bramki. Szkoda - przyznał w pomeczowej rozmowie Jakub Kubica, trener Rotuza. - Na plus na pewno trzeba podkreślić dobre zmiany w naszym zespole. Zawodnicy, którzy weszli z ławki stanowili wartość dodaną - mówi z kolei Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec jaworzan. 

 

 

Na trybunach w Jaworzu panowała świetna atmosfera. Kibice zadbali o wyjątkowy klimat z okazji święta niepodległości. W pierwszej odsłonie nie zobaczyli oni jednak porywającego widowiska. W grze obu zespołów było sporo niedokładności i chaosu. Pierwszą próbę po stronie jaworzan odnotował Janusz Cyran w 12. minucie. Z jego niezbyt mocnym strzałem bez problemu poradził sobie Miłosz Miłkowski. Chwilę później Rotuz po kombinacyjnej akcji zdobył bramkę, lecz sędzia dopatrzył się - słusznie - pozycji spalonej u Szymona Skęczka.

 

Później przez długi okres czasu na placu gry nie działo się za wiele, co można byłoby odnotować w pomeczowym sprawozdaniu. Dopiero w końcówce premierowej odsłony starcia bronowianie dwukrotnie postraszyli Czarnych. Wpierw Konrad Dzida "ostemplował" poprzeczkę, a następnie Skęczek minimalnie chybił uderzając do pustej bramki po wyjściu Dominika Chmiela.

 

Pierwsze 20 minut drugiej połowy także nie dostarczyły wielu emocji. Spotkanie "rozkręciło się" jednak w 66. minucie, gdy Artur Sawicki skutecznie dobił uderzenie Szymona Jastrzębskiego. Czarni poszli za ciosem i niespełna kwadrans później prowadzili już 2:0, gdy Michał Sztykiel wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką przez Pawła Sosnę.

 

Beniaminek jednak nie zamierzał schować głowy w piasek i w 90. minucie pokusił się o bramkę kontaktową. Bartłomiej Bieńko zamienił na gola dogranie z rzutu rożnego Bartłomieja Ferugi. Decydujący "cios" wymierzyli jednak gospodarze. W doliczonym czasie gry Daniel Kucel z zimną krwią wykorzystał świetne prostopadłe podanie od Adama Waliczka.