Mowa o sytuacji z 28. minuty. W następstwie podania od Daniela Sobasa przytomnie w dogodnej sytuacji zachował się Filip Misala, który uderzył nie do obrony dla bramkarza Polonii. Był to fragment gry, w którym goście z Landeka prezentowali się nieźle, ale mieli wówczas bagaż w postaci gola rywala z 25. minuty. Po akcji rozegranej w bocznym sektorze zabrakło w porę odpowiedniego wsparcia, co futboliści lidera bezwzględnie wykorzystali. - Generalnie w pierwszej połowie mecz był wyrównany, a inicjatywa należała raz do Polonii, a raz do nas. Obie drużyny miały też swoje szanse - zaznacza Dariusz Kłus, szkoleniowiec landeczan. Przyjezdnych przed stratą kolejnego gola uchroniło obramowanie "świątyni" strzeżonej przez Łukasza Krzczuka, po przeciwnej stronie obiecujące akcje bez odpowiedniej finalizacji wieńczyli Bartosz Rutkowski oraz Sobas.

Schodząc na przerwę przyjezdni mogli liczyć na korzystny wynik w Łaziskach Górnych, ale nie zachowali należytej czujności w toku boiskowych zmagań. W 50. minucie kosztowny okazał się brak krycia, przeciwnik pozostawiony na 6. metrze zdołał ponownie zdobyć gola. O wymarzoną odpowiedź Spójnia mogła pokusić się zarówno w 58. minucie, gdy po rzucie rożnym strzał Szymona Kusia obronił golkiper Polonii, a Mykhailo Lavruk z bliska chybił dobijając wcześniejsze uderzenie, czy w minucie 63. Piłka po odważnym wejściu Wojciecha Pisarka prawym skrzydłem ostemplowała słupek.

- Przeważaliśmy, mieliśmy więcej posiadania piłki, ale nie wynikało z tego coś, czego przy całkiem niezłej dziś grze oczekiwaliśmy - opowiada trener IV-ligowca z Landeka. Zamiast trafienia na wagę remisu zawodnicy lidera potwierdzili w końcowej fazie potyczki swoje ofensywne możliwości. W 90. minucie rzut wolny wykonali w taki sposób, że uderzenia skierowanego w światło bramki nie był w stanie sparować Krzczuk.