Do Puńcowa zawitała Polonia Łaziska Górne, która bezsprzecznie miała apetyt, aby na terenie beniaminka wygrać i wskoczyć w następstwie uzyskania punktów na fotel lidera rozgrywek. Gospodarze ten plan jednak storpedowali. Jak konfrontacja przebiegała? – Z początku nastawiliśmy się na wyprowadzanie kontr, ale bardzo szybko zyskaliśmy sporo pewności. Odbieraliśmy często piłkę, także na połowie przeciwnika, co zmieniło nieco obraz gry. W końcówce pierwszej połowy otworzyliśmy środek boiska, bo poczuliśmy taką piłkarską „krew”. Spychaliśmy rywala do defensywy, ale mogliśmy zostać pokarani, bo goście mieli groźne wypady, które mogli lepiej rozwiązać – opowiada trener puńcowian Michał Pszczółka.

O dziwo po wznowieniu walki Polonia cofnęła się, a takie całkowite oddanie inicjatywy beniaminkowi nie wyszło przyjezdnym na dobre. W 67. minucie miejscowi dopięli swego. Michał Tobiasz minął 2 zawodników ekipy z Łazisk Górnych, uwagę obrońców skutecznie zaabsorbowali Damian SzczęsnyKamil Adamek, co też wytworzyło przestrzeń dla Damiana Ścibora, który po przyjęciu piłki uderzył do siatki. Goście straty nie potrafili nijak odrobić, czego zresztą dokonać próbowali zwłaszcza egzekwując stałe fragmenty. Niezłe okazje do kontr mieli zawodnicy Tempa, m.in. aktywny po wejściu na boisko Jakub Legierski.

– Myślę, że przeciwnik spotkał się w Puńcowie z czymś, czego niekoniecznie się spodziewał. Na pewno w jakimś sensie go zaskoczyliśmy, a przy tym zachowaliśmy konsekwencję – mówi z zadowoleniem szkoleniowiec Tempa, które wraz z maksymalnym łupem punktowym przedostało się do górnej części tabeli IV ligi śląskiej, grupy 2.