
Ze zdobyczą i... niedosytem
Wyjazdowy mecz z JUW-e Jaroszowice przysporzył Sokołowi Hecznarowice powiększenia dorobku punktowego, choć to do realizacji celu utrzymania wystarczyć nie musi.
Lepszego startu meczu goście wymarzyć sobie nie mogli. W 7. minucie indywidualną akcję przeprowadził lewym skrzydłem Patryk Walczyk, po zejściu w kierunku środkowej strefy mierząc wybornie po dalszym słupku. Za moment piłka ponownie wylądowała w bramce JUW-e, ale gol z racji spalonego Dominika Natanka zaliczony nie został. Doświadczony snajper przegrał następnie pojedynek z golkiperem gospodarzy, w wyborny fragment gry Sokoła przypieczętował Artur Mynarski, który w 20. minucie podwyższył wynik na 2:0 po akcji Maksymiliana Cepigi. Zawodnicy z Jaroszowic bez wątpienia byli taką postawą hecznarowiczan zaskoczeni...
Wypada żałować, że komfortowego prowadzenia podopieczni Tomasza Sali nie dowieźli do gwizdka oznajmiającego przerwę. W 21. i 38. minucie miejscowi dotarli wreszcie w pobliże „świątyni” strzeżonej przez Rafała Kwaśniewskiego i w obu przypadkach zdobywali gole. I choć w 40. minucie Sokół prowadzenie odzyskał, kiedy Natanek wyłożył futbolówkę „na tacy” Walczykowi, to przyjezdni utracili posiadaną wcześniej pełną kontrolę nad spotkaniem. Istotne znaczenie dla obniżenia jakości po stronie zespołu z Hecznarowic miały zarazem kontuzje Michała Mynarskiego i Adriana Pająka, którzy z przymusu opuścili boisko. W 75. minucie JUW-e wyrównało uderzeniem Grzegorza Chrząścika, przez co reprezentant bielskiego podokręgu wrócił do domu połowicznie tylko usatysfakcjonowany.
– Długo byliśmy zdecydowanie lepsi, ale po zmianie stron gra nam się już tak dobrze nie układała – zaznacza trener Sokoła, doceniając wysiłek poniesiony przez swoich podopiecznych. Pewnie śmielej o utrzymaniu mówiłoby się, gdyby do siatki trafił strzał Konrada Zięby, mijający o centymetry „okienko” bramki JUW-e, bądź próba Andrzeja Merty, przyblokowanego w ostatniej chwili przez obrońców konkurenta.